piątek, 27 lutego 2015

Jest zielone światło....

Wróciłam ze szpitala...ten pobyt tak mi się przedłużał, jakby co najmniej tydzień minął a nie trzy dni.

Wyjechałam w środę, wiadomo, dzień przed trzeba się zameldować i przejść trochę badań :-)
Wybrałam się w drogę sama gdyż jakoś tak się zdarzyło że szofera brak. Wyjechałam o świcie a może nawet ciemną nocą, natrafiłam przy okazji na fatalny deszcz i bliskie spotkanie z sarną...Na szczęście nie jechałam zbyt szybko i udało się wyhamować. Całą drogę zastanawiałam się czy dojadę do celu skoro już po 30 minutach drogi takie atrakcje.

wtorek, 24 lutego 2015

krótkie info:-)

Wywaliło mi trochę obserwowanych blogów z bloggera z niewiadomego powodu. Więc jeśli kogoś "nie obserwuję" a obserwowałam...to nic osobistego...szczerze to chyba nie dojdę kogo mi brakuje bo jest was sporo..więc może kiedyś się rozeznam :-)

Do zobaczenia na blogach :-) i zapraszam do obserwowania, czytania i komentowania :-)

poniedziałek, 23 lutego 2015

co zabrać?

Jak wspomniałam wcześniej, w środę mam kolejną wyprawę 2-3 dniową do szpitala.
Kiedyś, zanim jeszcze uczęszczałam do lekarzy raz na ruski rok, każda wizyta była stresująca. Przed gabinetem skręcał mi się żołądek a ręce pociły się...każde otwarcie drzwi gabinetu powodowały palpitację mojego serca.
Gdy zaczęły się problemy z moim zdrowiem, wizyty jakby znormalniały, a w trakcie leczenia niepłodności spowszechniały do tego stopnia, że wszystko mi jedno już było ile lekarzy mnie ogląda i że za plecami mam watahę studentów...

sobota, 21 lutego 2015

Mój pierwszy BLOG!

Z góry uprzedzam, to nie jest żadna reklama, nawet nie znam tej kobiety, nawet niewiele a może nawet wcale nie komentuje u niej na blogu, ale mimo wszystko dużo mnie nauczyła. 
Mając przerwę dużo myślałam czy nadal prowadzić blog, zdawało mi się to pozbawione sensu. Musiałam przypomnieć sobie sens z jakim zaczęłam się tu udzielać.

czwartek, 19 lutego 2015

kopę lat :-)

Witam ponownie,

Oj kurczaczek...ale mnie tu długo nie było.
Wiecie, myślałam nawet żeby zawiesić działanie bloga. Nie mogłam znaleźć czasu i pomysłów na posty a jak miałam ochotę o czymś napisać okazywało się, że gada o tym pół interentów ;-)
Nie, nie odeszła bym tak o! bez pożegnania...natomiast musiałam jakoś się ogarnąć, i wyszukać czas.
Jasiek rośnie i staje się baardzo absorbujący, niegdyś siedział w jednym miejscu i po prostu się bawił...ostatnio jednak włączył mu się szwendacz i łazi w te i wewte wtykając swoje łapki zazwyczaj tam gdzie nie powinien... mamy też straty...główna to zegarek tatuśka, który dostał ode mnie niegdyś w prezencie...o reszcie nie wspomnę...