środa, 1 lipca 2015

Przyjaźń..

Jak wiadomo nam dorosłym, człowiek to zwierze stadne i bardzo dobrze czuje się w grupie.
Bardzo rzadko zdarzają się ludzie samotnicy. Całe życie dążymy by otaczać się dobrymi ludźmi, znajomymi, koleżankami, kolegami, przyjaciółmi. Oczywiście każdy ma okres gdzie zaszył by się gdzieś w samotni by odpocząć, ale generalnie lubimy się spotykać, lubimy rozmawiać, lubimy ze sobą przebywać, a jeśli mamy jeszcze z kim to moglibyśmy nawet ze sobą zamieszkać żeby zdążyć się nagadać ;-)
Jako dorośli rzadko zawiązujemy nowe przyjaźnie. Lubimy ludzi, ale doświadczenia z naszego całego dotychczasowego życia powstrzymuje nas już od wylewności, nie darzymy ludzi 100% zaufaniem, a nawet bardzo często ciężko uzyskać 50%.
Jesteśmy już najczęściej uprzedzeni, lub po prostu boimy się sparzyć.


Co innego dzieci..
Dzieci są nieskazitelne. Są szczere a ich intencje niczym nie podyktowane.
Uwielbiam patrzeć jak dzieci się bawią. Jak ustalają sobie hierarchię. Jak budują coś wspólnie by za chwilę to zburzyć i mieć z tego niezły ubaw. Dzieci nie patrzą czy ktoś jest gruby, chudy, brudny, czysty. Czy ktoś ma markowe ciuchy i zabawki, czy ktoś już mówi czy jeszcze nie, czy ktoś jest sprawny, zdrowy czy niepełnosprawny. Dzieci cieszą się sobą, tym co mają, i tym że mają siebie - dopóki my dorośli tego pięknie nie spieprzymy.
To my pokazujemy, że ktoś jest gorszy, że jest inny. My piętnujemy. My nadajemy różne kształty w głowach dziecka, które potem ono dopasowuje do otaczającego świata.
A nie mogło by zostać tak jak jest? Nie może być tak pięknie? 
Nasz świat dorosłych jest inny, a my uparcie ingerujemy w świat dzieci myśląc, że właśnie tak trzeba, że trzeba upodobnić ich świat do naszego.
Ingerujemy w to jak mają się bawić, czym mają się bawić i z kim mają się bawić.
A one, one chcą tylko się bawić - tam nie ma drugiego dna, nie ma nic dziwnego...chcą się bawić...i same dobierają się w grupy...instynktownie jednych lubią bardziej, innych mniej...ale generalnie dziś bawią się w jednej grupie by jutro bawić w innej.

Nas Jaś początkowo stronił od dzieci. Teraz gdy wychodzi głośno krzyczy "dzieci , dzieci"...nawet jak ich nie widzi jedzie rowerkiem tam gdzie zazwyczaj dzieci się spotykają.
Uwielbia zabawy z dzieciakami. I mamy to szczęście, że na osiedlu tych dzieci jest sporo w podobnym wieku. Rozsiada się to małe towarzystwo jak stonka na ziemniakach pod blokiem i jest moc. Jeszcze te nasze maluchy słabo bawią się wspólnie razem..bardziej obok siebie wymieniając się  tylko zabawkami, lub tocząc bój o jakiś samochód. Czasem odbywają się Dantejskie sceny..a czasem istne komedie...ale uwielbiam ten widok..uwielbiam te nasze wszystkie dzieci...mam nadzieję, że te osiedlowe przyjaźnie będą solidne i mocne, i że nasze dzieci będą utrzymywały te znajomości jeszcze długo...
Sama pamiętam z dzieciństwa jak super było mieć swoją bandę, wsparcie na dobre i na złe.
Fajnie mieć w dzieciństwie takich przyjaciół, którzy potem zostają i ciągną się po dorosłe życie.

Nigdy nie zdawałam sobie sprawy jak mocno dzieci mogą się ze sobą zżyć. Jak mogą się bardzo polubić. Jakie emocje mogą wzbudzać.
Jaś ma przyjaciela a może lepiej użyć słowa miał. Niestety najlepszy przyjaciel Jasia - Paweł, wyprowadził się. Jaś już teraz przeżywa, mimo, że nie wie o co chodzi, i nie zdaje sobie sprawy, że już tak często Pawła widzieć nie będzie. 
Jaś wstaje i pyta o Pawła, wychodzi na dwór patrzy w jego okno i krzyczy Paweł.
Jaś z Pawłem są jak bracia. Paweł jest z marca Jaś z maja, od około roku czasu widywali się niemal co dzień. I to nie na godzinkę, często spędzali ze sobą czas od rana do 13-14.
Razem jedli, pili, bawili się, spali, spacerowali. Razem uczyli się mówić, chodzić, jeździć na pojazdach, chodzić na zakupy. Razem- wszystko razem. Obydwoje mimo, że czasem się kłócili, dbali o siebie i nie daj Boże jakieś inne dziecko - oczywiście nie celowo  -chciało jednemu zrobić krzywdę, od razu drugie reagowało.
Czasem czułam się jakbym miała dwójkę dzieci, bo jeśli jeden jadł ciastko drugi też musiał to samo, jednemu robiłam pić to i drugiemu też musiałam bo przecież obydwoje muszą pić to samo. 
Szkoda, że Pawła już tu nie będzie, ubolewamy zarówno my jak i Jaś. Mamy tylko nadzieje, że spotkamy się we wspólnym przedszkolu i przyjaźń będzie kontynuowana, i że do tej pory się nie zapomną.
Na chwilę obecną wszystko Jaśkowi kojarzy się z Pawłem. Odmówił picia z butelki po wodzie Kubusia bo z takiej pił Paweł i gdy chcę mu dać się napić to krzyczy że to Pawła.
Wieczorny rytuał spania powiększył się o rozmowy o Pawle. I do litanii : mama kocha Jasia, tata kocha Jasia, baba kocha Jasia, dziadzia kocha Jasia, Peppe kocha Jasia , Miś kocha Jasia, doszedł Paweł kocha Jasia.
Nigdy nie przypuszczałam że 2-latek może być mocno emocjonalnie związany tak naprawdę z obcym dzieckiem, z obcym człowiekiem., ale to dobry znak, to dowód na to że moje dziecko ma dużą empatię i sympatię. Mam nadzieje,że będzie zawierał dużo takich przyjaźni, i że nigdy się na tym nie sparzy. A warunki ku temu są...bo i fajnych dzieciaczków tu u nas nie brakuje. Już widzę, jak ciągnie go do kolegów. Oby tak dalej :-) Bo przyjaźń to ważna rzecz.






















 Aż się łezka w oku kręci...oglądając te zdjęcia...a jest ich dużo więcej...oj szkoda takiej przyjaźni...












Teraz widzę jak oni się zmienili od niespełna roczniaków do "dorosłych 2-latków... Kochane chłopaki!

3 komentarze:

  1. Jej, zdjęcia są po prostu przeurocze ! :) A z tekstu jak zawsze bije niezwykła mądrość i chciałabym podpisać się pod tym wszystkim obiema rękoma (choć zaznaczam, że sama niestety niejednokrotnie się sparzyłam, w związku z czym mam jakąś wewnętrzną blokadę i bliskości z innymi ludźmi szukam obecnie bardziej wirtualnie, niż realnie).

    Naprawdę szkoda, że w nas - dorosłych - nie zostaje więcej z dziecka i że tak wiele spontanicznych dziecięcych aktywności usiłujemy niekiedy storpedować i wtłoczyć w jakieś ściśle określone ramy.

    W naszej okolicy dzieci w wieku Bąbla jest prawdziwy wysyp - i być może maluchy chętnie by się ze sobą integrowały, poznawały nawzajem, wspólnie bawiły, ale niestety już wśród ich rodziców trudno o zażyłość, serdeczność, chęci do nawiązywania bliższych relacji...Sami do tych rodziców należymy i wiemy, że Bąbel dużo przez to traci, ale jednak to nasze dorosłe spojrzenie na świat sprawia, że każdy sobie oddzielnie "rzepkę skrobie"...

    OdpowiedzUsuń
  2. Mi nie została taka przyjaźń z piaskownicy, ani z podstawówki. Dopiero z liceum. Ale czasem się słyszy, że ktoś zna się z przedszkola. Nawet są takie małżeństwa.
    Niech przyjaźń chłopaków trwa mimo przeprowadzki. Ze zdjęć widać, że chłopaki lubią spędzać ze sobą czas.

    OdpowiedzUsuń
  3. Cudowne chłopaki :)
    Oby ich miłość przetrwała wszystko.

    Uściski;)

    OdpowiedzUsuń

Informuję, iż Twój komentarz będzie widoczny po zatwierdzeniu :-)
Strefa wolna od hejtu i obraźliwych komentarzy!!