piątek, 8 grudnia 2017

Wstyd mi!

Oj ale mi wstyd. Tyle czasu mnie tu nie było i nawet nie wiem od czego mam zacząć.
Może od usprawiedliwienia?
Może chociaż spróbuję się wytłumaczyć.
Czas...czas to główny winowajca. Nie mam chwili wytchnienia, nie tylko do pisania bo to by się po nocy dało zrobić, ale choć czas na zastanowienie się o czym ciekawym napisać.
Samo pisanie dla pisania jest nudne i Was też pewnie by znudziło.
Adaś to nie to samo dziecko co Jaś, a powiem więcej - to diabeł wcielony - typowy HNB (High Need Baby). Nie śpi, nie bawi się sam, generalnie z wszystkim jest na nie, więc w grę wchodzi tylko noszenie bo z tej perspektywy się nie drze,
Tak więc dni spędzamy na noszeniu się na rączkach albo w naszej kochanej pomocy chuście tkanej, która powoli staje się niewygodna dla klocuszka i czas ją zmienić na bardziej nośną.

Dziś z grubsza przybliżę Wam co się u Nas dzieje a potem w kolejnych postach rozwinę niektóre wątki.
No i przypominam, że bardziej na bieżąco jesteśmy na INSTAGRAMIE - po prostu szybciej mi jest wrzucić zdjęcie z krótkim opisem niż tworzyć elaboraty.

Adaś niebawem kończy 6 miesięcy !!!!!
Czy Wy nadążacie??? 6 miesięcy - bo ja nie nadążam. Czas pędzi mi nieubłaganie.
Jeszcze niedawno walczyliśmy z nawałami, karmieniem a teraz zaczynamy powoli rozszerzać dietę. To niesamowite a zarazem smutne że czas tak szybko ucieka a nam pozostają tylko zdjęcia.
Choć powiem, że nie tęsknie aż tak bardzo za minionym niemowlęcym czasem. To nie był łatwy okres dla nas mimo wszystko. Adam mało spał, marudził i marudził. Teraz niewiele się zmieniło, ale jednak jest lżej bo czasem się nawet zajmie zabawką lub karuzelą.
Adaś jeszcze nie raczkuje, i na razie nie widzę zainteresowania w podnoszeniu ciężkiego tyłeczka.
na razie przewraca się tylko z pleców na brzuszek i czasem tylko w drugą stronę, a głównie dlatego że nie ma potrzeby leżenia na plecach.
Jak babcię kocham to na prawdę dziwne dziecko, bo biedaczysko nie ma już siły leżeć na brzuchu, ręce się trzęsą, głową ryje już po macie ale nie, gdzie tam, na plecach be...jak tylko go obrócę na siłę na plecy to beczy i w sekundę jest znowu na brzuchu - a, że nadal jest zmęczony to buczy z samego faktu, że nie daje rady. Ot i tak się właśnie bawimy.
Noszę go tylko mata, łóżeczko, chusta, bujak, i tak w kółko bo weny mi brak jak mu jeszcze dogodzić.
Zabawki nie zajmują go zbytnio. Czasem jak coś mu spasuje to zajmie się z 2-3 minuty, ale generalnie woli beczeć. Mam nadzieję, że im starszy to mu przejdzie, bo jak na razie mam wrażenie że ogarnął go przewlekły skok rozwojowy. Tak czy inaczej podejrzewam, że współtowarzyszem tego nastroju są zęby, których Adam jeszcze nie ma, ale dorobił się za to opuchniętych dziąseł. Jak pójdzie w ślady brata, będzie jojczył na te zęby jeszcze pół roku. Jaśkowi wyszły równo na roczek.

A Jaś???
Jaś to już dorosły chłopaczysko. Teraz doceniam jakie miałam grzeczne dzieciątko bo kontrast jest dość mocno zauważalny.
Jasio grzecznie chodzi do przedszkola i jak zawsze ma milion zainteresowań.
Przerabiamy właśnie ptaki (poznaje już większość gatunków), między czasie mapy, samoloty, autobusy, statki, pociągi jego miłość...oj długo by wymieniać.
Jaś polubił też bardzo kolorowanie i rysowanie, bo już się bałam, że nigdy nie zacznie sam rysować. Teraz to robi namiętnie na każdym skrawku papieru.
W ogóle zrobił się bardzo wygadany i mądry.
Czasem też daje w kość co dziwne i takie nie Jasiowe, ale w porównaniu do Adama to aniołek.

A ja?
Ja umęczona. Niewyspana.
Pierwsze co bym zrobiła gdybym mogła to porządnie bym się wyspała.
Jestem też już po operacji jajników, ale to opiszę Wam innym razem.

Zbliżają się święta, więc czeka nas to całe przygotowanie magicznych Świąt już we czwórkę, a pamiętam dokładnie tamten rok, i te okropne nudności, przez które nie mogłam nawet pokusić się o łakomstwo.

No i  u dzieci był też Mikołaj...szkoda, że do mnie nie zawitał - a tak ładnie buty wyczyściłam.

PS. Postaram się pisać częściej.















czwartek, 3 sierpnia 2017

Najtrudniejsze chyba za nami...


Już niedługo Adaś skończy dwa miesiące. DWA MIESIĄCE - szok i niedowierzanie, bo jeszcze niedawno marudziłam, że Adam nie chce wyjść z brzucha. 
We wtorek, równo 1 sierpnia młodociany skończył 7 tyg. To już na prawdę duży i ciężki kawaler.
Początkowo wszystko wyglądało jak na wariackich papierach. 
Tu starszak, tam mały, to prasowanie ,obiad,  zabawa ze starszym, odprowadzanie do przedszkola...armagedon jednym słowem.
Teraz powoli wszystko dochodzi do ładu.
Adam złagodniał, bo już ze strachem i przerażeniem zaczęłam wierzyć że mamy  domu typowego High Need  Baby. 
Coraz częściej się uśmiecha i coraz więcej aktywności z jego strony. 
Interesuje się już wiszącymi zabawkami, ma też ulubionego pluszaka.
Upodobał sobie rudego kotka  od Madzi z bloga borsuczkowo.pl zobaczcie jakie to cuda wyprawia na szydełku ta dziewczyna w swoim Borsuczkowym Domku , ja jestem pełna podziwu i w głębokim szoku ze można takie rzeczy zrobić samemu. Madziu jeszcze raz Ci dziękujemy za koty dla chłopaków.
Kot Adasia zauroczył, serio!! Musi leżeć z nim w łóżeczku, a on się chichroli do niego na głos, ściąga na siebie i obżera mu kończyny , nie wspomnę już o memlaniu ogona.



Cudowne są.
Na szczęście coraz lepiej dogadujemy się z najmłodszym, i coraz lepiej rozpoznajemy jego potrzeby.
Ostatnio nawet tatuś odważył się z nim zostać sam na sam pare godzin. Jeszcze 2 tyg temu nie było by o tym mowy bo uspokajał go tylko cycuś.
Teraz mogę powiedzieć że jest w miarę idealnie, gdyby nie te noce z dość częstymi pobudkami - ale da się wytrzymać.
Ogarnęłam też już opiekę nad dwoma gagatkami. Jestem już w stanie zaprowadzić starszaka do przedszkola z Adasiem, posprzątać, poprasować, przygotować obiad, przyprowadzić starszaka z przedszkola, zaliczyć spacer z dwoma w tym z jednym na rowerze, zrobić kolacje, wykąpać dwójkę i położyć do łóżek. 
Nie powiem, że początki nie były łatwe, ale trzeba sobie ustalić jakiś harmonogram i  jest to wtedy do ogarnięcia.

Jaś jest na razie bezproblemowy, choć widzę, że czasem się miota bo sytuacja jest inna niż zwykle.
Dzielnie znosi wszystkie odmowy bo w tej chwili muszę się zająć młodszym.
A ja? Ja mam ogromne wyrzuty sumienia, że nie mam tyle czasu dla Janka co kiedyś, mimo że się staram każdą chwilę poświęcić jemu. Teraz najczęściej spędza czas z tatą, podobnie jak to było w czasie mojej ciąży więc nie jest to dla niego szokiem, że mamy nie ma tyle w jego codziennym dniu. Mają już teraz z tatą swoje sprawy i swoje wyjścia na spacer. Nawet dostaje jawne informacje typu "ty mamo sobie idź gdzieś z Adasiem bo my z tatą to sobie idziemy..."

Generalnie powoli życie  w naszej rodzinie po burzliwym wtargnięciu Adasia się stabilizuje i reguluje. 
Przed nami wakacje, bo Janek jutro idzie ostatni dzień do przedszkola. 
Trzeba będzie więcej czasu poświęcić Jankowi i zająć mu jakoś te dni.
W poniedziałek lecimy zwiedzać Roztocze, a potem pewnie odwiedzimy dziadków.
Na razie jednak musimy przetrwać tą falę strasznych upałów.


środa, 2 sierpnia 2017

Plebiscyt Echa Dnia

Moi drodzy.
Zgłosiłam Janka do plebiscytu gazety Echo Dnia na najpiękniejszy uśmiech.
Tak, wiem. Każde dziecko ma cydowny i niepowtarzalny uśmiech, powodujący mięknięcie nóg i serca, ale proszę Was o jednego malutkiego smsa na mojego Janka.
Będziemy bardzo wdzięczni, szczególnie Janek.
Z góry dziękujemy.




wtorek, 18 lipca 2017

Ktoś chciałby Was poznać...

Witajcie,

Już nie pamiętam kiedy tu ostatni raz zaglądałam.
Jak oczywiście się domyślacie/wiecie nasz królewicz jest już z nami i skończył miesiąc.
Nie powiem, że jest łatwo bo królewicz to ciężki kaliber i dał nam przez ten miesiąc do wiwatu.
Strasznie wymagający typ w porównaniu do Janka.
Zatem powitajcie Adama.
To jedno z pierwszych zdjęć małego Adasia pare minut po  porodzie.


Adaś urodził się mając 4025g i 56 cm dokładnie 13.06.2017 o godzinie 10:00.
Był bardzo uparty i nie spieszyło mu się na ten świat, a tu wszyscy na niego czekali.
Po 5 dniach lekarze zadecydowali o indukcji porodu. I w taki sposób zmusili naszego królewicza do opuszczenia swojego cieplutkiego i milutkiego domku.
Oj nie był zadowolony, bo wrzeszczał z całych sił i zostało mu to do teraz ;-)

Adaś jest bardzo podobny do swojego braciszka, aczkolwiek dużo smuklejszy i dłuższy niż Jaś w tym samym przedziale wiekowym.
Ma też silniejszy temperament - czuje, w sumie czułam to już w ciąży, że ten egzemplarz da nam nieźle popalić, co przez ten miesiąc dość dobrze mu się udawało.
Generalnie Adam mało śpi w dzień, ma problemy z brzuszkiem, a bardziej ze wzdęciami i przez to jest trochę niespokojny.
Nocami kolega też nas nie rozpieszcza. wstaje średnio co 2,5h (czasem mniej czasem wiecej) ale na to i tak nie mogę narzekać bo generalnie jak go kupa nie rozbudzi to od razu po karmieniu zasypia.
Waży już ok 5 kg i rośnie. Powoli wyciągnęłam pajacyki w rozmiarze 68, bo niektóre 62 są dla niego za krótkie.

Nadal borykamy się z trądzikiem niemowlęcym (choć już o niebo lepiej niż na początku) oraz  najprawdopodobniej z sapką.
W sumie ciężko stwierdzić czy to sapka czy inna dolegliwość. Adasiowi furczy w nosie jakby miał naprawdę mega duży katar. Często wybudza się przez to lub ma problemy z jedzeniem. Po wizytach u dwóch pediatrów nic nowego się nie dowiedzieliśmy, dostaliśmy leki, inhalacje ale poprawa jest na prawdę niewielka i zastanawiamy się nad pójściem do laryngologa - choć mam ochotę zrobić młodocianemu wymaz z noska i zobaczyć czy nie ma tam przez przypadek jakiejś bakterii. Dajemy sobie jeszcze tydzień furczenia i chrapania, uruchomiliśmy też nawilżacz i zobaczymy czy będzie jakiś efekt. Jeśli nie dla pewności sprawdzimy nosek u laryngologa dziecięcego.

A tak poza tym Adaś jest słodki i nie mogę się na niego napatrzeć. Czas tak szybko leci, że mamy już w domu niemowlaka a nie noworodka.
Wiem, że to już ostatnie nasze dzieciątko więc mimo zmęczenia chłonę każdą minutę z tym maleństwem, a czas tak nieubłaganie płynie.
Jeszcze miesiąc temu martwiłam się kiedy wreszcie Adam się urodzi a teraz wodzi za mną oczkami, zaczyna się uśmiechać i interesować zabawkami.










Mimo zmęczenia i całej tej rewolucji w naszym domu czuję się najszczęśliwszą osobą pod słońcem.
Zawsze marzyłam by mieć dwóch synów. Moje marzenia się spełniły. Mam cudowną rodzinę.


czwartek, 11 maja 2017

Wicie gniazda

Oj dawno mnie nie było.
Wszystko w porządku, młody rośnie a ja z nim.


Teoretycznie zostało nam 27 dni do porodu a praktycznie mam nadzieję, że młodzian pójdzie w ślady brata i pokaże się 2 tyg wcześniej. Czekam tylko do 38 tyg i będziemy już spokojnie wykurzać malucha ;-)
Już mamy prawie wszystko gotowe: łóżeczko stoi, wózek odświeżony, ubranka poskładane, dopierają się jeszcze ostatnie niedobitki ... torba dla mnie prawie spakowana tylko dla młodziana nie wiem co przygotować na wyjście patrząc na to jak szybko zmienia się pogoda.

Jaś też coraz częściej pyta się kiedy dzidziuś się urodzi i dzielnie uczestniczy w przygotowaniach, najlepiej wychodzi mu czyszczenie kół od wózka chusteczkami niemowlęcymi :-)
Jutro też jego wielki dzień, dzień 4 urodzin Jaśka - jakby to było wczoraj -  a tu czekamy na maleństwo nr 2.
Nie mogę w to wszystko uwierzyć.

Tylko ja coś niedomagam, pierw przypałętała się do nas jelitówka, a teraz jakiś cholerny ból gardła i męczący suchy kaszel, przez który zaczyna boleć mnie coraz bardziej ten wielki brzuszysko.
Mam nadzieje, że dotrwamy do 38 tygodnia i przez ten kaszel nie urodzę wcześniej bo chciałabym by jednak młodzian wyszedł po skończonym 38 tygodniu czyli najwcześniej po 25 Maja. No i niech oszczędzi mi tego 26 Maja bo chciałabym jeszcze pójść do przedszkola Jasia na imprezkę na dzień mamy i taty.
Zatem zamawiam date 29 Maja - wtedy kochanieńki możesz wychodzić, będzie po weekendzie, będę odpoczęta, wtedy masz zielone światło :-) oczywiście pewnie zrobi jak chce, choć z Jankiem zawarłam pakt i urodził się dokładnie w tym dniu w którym to sobie z Jankiem ustaliliśmy :-) ale nic dwa razy się nie zdarza - no chyba że mam bardzo usłuchane dzieci :-)

Zatem czekamy.....


czwartek, 23 marca 2017

A jednak.

A jednak będzie chłopak!
Nie odzywałam się, i cierpliwie czekałam na kolejną wizytę USG. Jakoś nie chciałam zapeszać, a tak naprawdę w duchu bałam się, że znowu chłopiec okaże się dziewczynką.
Mam nadzieje, że siusiak już nie odpadnie i zostanie z nami synek.
Czas jakoś zwolnił, a ja już bardzo bym chciała by był chociaż maj.

czwartek, 2 marca 2017

A to niespodzianka !!!!

Życie jednak jest bardzo przewrotne.
Sama się o tym przekonuję na każdym kroku.
Życie przekonuje mnie też ostatnio, by wierzyć swojej intuicji i własnym przeczuciom, bo rozum nie zawsze jest dobrym wyznacznikiem.
Do czego zmierzam.
W zeszłym tygodniu byłam na kontrolnej wizycie u lekarza, żeby podejrzeć dziecinę. Jak zwykle pierwsze co poprosiłam o ponowne sprawdzenie płci ( zawsze o to proszę i teraz już wiem dlaczego).
Jakież było nasze zdziwienie (moje i lekarza) jak mojej ślicznej dziewczynce coś urosło między nogami.
To wcale nie żart.
Oglądaliśmy to zjawisko jakieś dobre 20 minut z niedowierzaniem, dzięki temu nawet nie wiem ile waży moja dziecina. USG powtórzyliśmy znowu po 3 dniach by mieć pewność tego co zobaczyliśmy - nic się nie zmieniło, to co wyrosło nadal tam było :-)
W pewnym momencie poczułam nawet pewien zawód bo przywykłam już do myśli, że będzie kobietka, no i stos sukienek zalegał już moje półki.
Z drugiej strony, poczułam ulgę, bo moja głowa, moje przeczucia, moja intuicja cały czas gdzieś nie pozwalała mi znaleźć swoistej symbiozy z moim brzuchem.
Nie chodzi tu wcale o to że chciałam chłopca, ale bardziej o to, że czułam że coś jest nie tak, i szczerze to nawet nie potrafiłam się zwracać konkretnie do swojego brzusia....mmm...w sumie nawet imienia nie mogliśmy wybrać bo jakoś mi to wszystko nie grało.
Teraz czuje równowagę między głową a brzuchem.
A po dziewczynce pozostały tylko dość obfite zakupy :-) których muszę się jakoś pozbyć, ale zachowawczo poczekam do następnego USG żeby się nie okazało że jednak siusiak odpłynął.



Szczerze mówiąc, to słyszy się o takich pomyłkach, o takich sytuacjach ale nigdy nie pomyślałam że może nas to spotkać.
I pomimo tego że parokrotnie byłam na USG i sama widziałam dobrze ten obraz, nigdy nie było widać nawet cienia chłopca. 

Gdy powiedzieliśmy Jankowi ten na moment zgłupiał, a potem dodał  "Pan doktor to jakaś gapa", i przeszedł do porządku dziennego tłumacząc nam jak będzie uczył brata, który samochód to Fiat a który Opelek, po chwili zastanowił się i zasmucił, że brat będzie mu zabawki zabierał. 
Potem przekalkulował sobie w głowie, że jednak będzie dobrze bo będzie mógł się z bratem wymieniać na samochody i w rezultacie będzie ich więcej - same plusy.

My cieszymy się bardzo z syna i mamy tylko nadzieje że na następnym USG znowu ujrzymy chłopca, bo nie zniosę już kolejnej zmiany.

środa, 22 lutego 2017

Kojący dotyk mam....

Oj ciężko mi się ostatnio myśli. I nie wiem czy to wina pogody czy samej ciąży. Nie mogę się konkretnie na niczym skupić, jestem jakaś taka mało zorganizowana i chaotyczna.
Z niecierpliwością czekam na wiosnę. Ciemność za oknem ewidentnie mi nie służy.
Myślałam że ten okres zimy przyda się na organizowanie się i przygotowanie do przyjścia na świat naszej księżniczki, ale szczerze mówiąc bardzo powoli mi to idzie.
Na nic konkretnego nie mogę się zdecydować: ani na imię , ani na konkretne kosmetyki niemowlęce, ani na konkretne pieluchy czy chusteczki.
Powoli czytam, zasięgam informacji, analizuję składy chemiczne kosmetyków.
Z Jankiem wydaje mi się było jakoś prościej. A może inaczej, byłam mniej świadoma zagrożeń, niedogodności itp. Jak wiele mam ślepo wierzyłam w produkty reklamowe, drogie, a niekoniecznie jakość, zdrowie i cena idą w jednej parze.
Z Jankiem przez prawie cały okres niemowlęctwa używałam np. Sudocremu. nigdy nie powodował u niego alergii i wysuszenia skóry - choć opinie na temat tego kosmetyku są skrajne.
Dobre było też to że pomagał też i mi kiedy borykałam się ze zmianami skórnymi.
Dla zainteresowanych podaje informacje ogólne podane przez producenta:

Sudocrem – krem barierowo-ochronny dla dzieci i dorosłych z problemami skórnymi, pielęgnacja skóry narażonej na odparzenia, odleżyny, otarcia, odpieluszkowe odparzenie skóry. HIPOALERGICZNY
Sudocrem wspomaga regenerację skóry, działa łagodząco i ochronnie. Tworzy barierę zabezpieczającą skórę przed drażniącymi czynnikami np. moczem w przypadku odpieluszkowego odparzenia skóry. Specjalna hipoalergiczna formuła sprawia, że Sudocrem to wyjątkowy produkt, który chroni i łagodzi zaczerwienioną i wrażliwą skórę. Sudocrem jest również skuteczny w łagodzeniu innych stanów, w tym popękanej
i podrażnionej skóry.


SUDOCREM® działa wielopłaszczyznowo dzięki pięciu składnikom:
Tlenek cynku - Środek ściągający o działaniu łagodzącym i ochronnym
Alkohol benzylowy - Środek miejscowo znieczulający o właściwościach dezynfekujących
Benzoesan benzylu - Środek roztoczobójczy, wszobójczy, odstraszający owady, farmaceutyczny środek solubilizujący

Cynamonian benzylu - Właściwości przeciwbakteryjne i przeciwgrzybiczne. Sklasyfikowany jako środek o łagodnym działaniu antyseptycznym ze względu na obecność kwasu cynamonowego i jego pochodnych
Lanolina - Hypoalergiczny środek nawilżający o właściwościach natłuszczających podobnych do ludzkiej skóry

Moje odczucia są mieszane. Niby u mojego syna jak i syna mojej siostry kosmetyk ten nie powodował żadnych reakcji alergicznych, z reszta moje dziecko jest mało alergiczne i na żaden kosmetyk nigdy nie zareagowało skórnie, ale zawartość podstawowych potencjalnych kosmetycznych alergenów w tym produkcie trochę mnie zmartwiła. Z wykształcenia jestem chemikiem i martwi mnie występowanie w nim benzoesanu benzylu czy BHA.

Na pewno ja używać będę dla siebie, co do dziecka....mmmm..... może w skrajnych przypadkach, choć nie powiem uwielbiam zapach Sudocremu.


A z całkiem innej beczki zapraszam do obejrzenia filmiku kampanii "Kojący dotyk mam..." pt "Rozmowy z brzuszkiem" nie wiem czy ze względu na ciąże ale bardzo rozczula mnie ten krótki filmik:


Tak czy inaczej każdy kosmetyk należy zawsze sprawdzić i dostosować do skóry i potrzeb własnego dziecka. Jak Janek był malutki każdy nowy produkt testowałam na małej powierzchni skóry upewniając się czy skóra nie reaguje na niego jakoś dziwnie. Używaliśmy rożnych kosmetyków i Sudocrem nigdy nie wypadał jakoś wybitnie blado na tle innych podobnych ani nigdy nie przebijał się jakąś mega wyjątkowością.
Na pewno będę miała w swojej apteczce bo nigdy nie wiadomo gdzie i kiedy może się przydać.



piątek, 10 lutego 2017

wreszcie to ogarniam....

Witam się z Wami.
Niestety dopadło mnie jakieś przeziębienie i przez pare dni byłam ciałem i duchem nieobecna.
Janek też został na wszelki wypadek w domu bo zaczął coś posmarkiwać i pokasływać, a i tak mamy ferie więc niech sobie chłopak w domu posiedzi...choć nudzi mu się już niemiłosiernie. Były już farby, kredki, plastelinki, bajki, książki kolorowanki, gotowanie razem obiadu...ale widać to nie wystarcza.

Chorowanie w ciąży do najprzyjemniejszych nie należy. Nie dość że niewiele farmaceutyków można przyjąć i się wspomóc to jeszcze każde kichnięcie i kaszlnięcie powoduje parcie na pęcherz, a pod koniec dnia boli już cały brzuch.
Oczywiście w ruch poszły herbatki z malinkami i cytrynką, miodki i inne zioła ale nie wiele to pomaga.
Nawet inhalator pożyczyłam od Janka by sobie ulżyć. Dziś i tak nie jest już tragicznie. Wszak kaszel jest i znając moje możliwości pozostanie jeszcze na bardzo długo ale chociaż nie ma bólu głowy i zatok.

Dziś rozpoczęliśmy 24 tydzień ciąży i powoli rozkręca się u mnie syndrom wicia gniazda.
Najlepiej to chciałabym mieć już wszystko dziś i na raz gotowe i patrzeć się i delektować tym widokiem.
Niestety trochę pracy muszę w to włożyć żeby uzyskać efekt końcowy: czyli pięknie ułożone ubranka w szafkach, pachnące, wyprasowane i gotowe na przybycie małej księżniczki.
Powiem szczerze, że już ogarnęłam się z myślą bycia mamą  dziewczynki.
Powoli jak kurierzy przynoszą dziewczęce fatałaszki zaczynam się rozkręcać, młoda w brzuchu też nie pozostaje obojętna bo łomocze w dzień i w nocy. Cieszę się bardzo z tego powodu, bo mam świadomość że to moja ostatnia ciążą, że więcej tego nie uświadczę, więc delektuję się nawet mocnymi boksami w pęcherz.
Troszkę roboty mnie czeka, nie powiem: muszę posortować rzeczy po Jaśku, zobaczyć co jest unisex i nadawało by się dla małej, resztę wystawić na aukcję.
Zrobić listę braków.
Wybyć na zakupy wyprawkowe.
Zrobić miejsce w szafie dla nowego członka rodziny co nie będzie łatwe.
Wyprać wszystko i wyprasować - coś czego najbardziej nie lubię.
Cały czas zastanawiam się co potrzebne jest takiej małej damie na sam początek.
No i wybrać imię musimy bo na razie to wahamy się i zastanawiamy i nie możemy się zdecydować.
Chyba zostanie jednak to imię które wybieraliśmy jak byłam jeszcze w ciąży z Jankiem i nie znaliśmy jeszcze płci.
Powoli rozglądam się też na gadżetami dla mnie: planuję zakupić sobie poduszkę rogala bo śpi mi się już koszmarnie.
No i sen z powiek spędza mi laktator. Pamiętam że przy Jaśku był mi bardzo pomocny, mieliśmy wtedy laktator podstawowy, ręczny gdyż nie wiedziałam czy w ogóle mi się przyda. Teraz planuję zakupić elektryczny, planowałam zakup Medeli Swing ale patrząc na ceny nawet tych używanych chyba zrezygnuję.
Może macie jeszcze pomysł, który z modeli laktatorów elektrycznych jest godny polecenia i nie budził by wszystkich domowników i sąsiadów?? A może ktoś z was sprzedaje?
Monitoruje aukcje i czekam że może trafi mi się jakaś okazja, czasem cuda się zdarzają.
Niestety z kosztami musimy się teraz liczyć, wyprawka jednak kosztuje a potrzeby są jak wiecie ogromne.

Powolutku, krok po kroku będziemy kompletować. mamy czas do początku czerwca.
Jak patrzę na te miniaturowe ubranka chciałabym by już był czerwiec.



środa, 1 lutego 2017

Nie wiem czy wrócę...?

Witam Wszystkich co jeszcze od czasu do czasu nas podglądają lub pytają co u nas.
Zniknęliśmy na bardzo długo.
W tym czasie wiele się wydarzyło. Było dużo przemiłych jak i tych mniej urokliwych chwil ale teraz skupiamy się na tym co Tu i Teraz.
Jestem Wam na pewno winna jakieś pare słów aktualizacji.
Tylko po tak długim czasie nawet nie wiadomo od czego zacząć.

JANEK.

Janek wyrósł nam na małego mądrale. Buzia mu nie zamyka nawet w trakcie snu. Nadal chodzi do przedszkola. Jest bardzo radosny, grzeczny i mądry. Nadal pasjonat motoryzacji, zatem gazety motoryzacyjne wręcz u nas prenumerowane, modeli samochodzików w brud, największa pasja to samochody stare, zabytkowe a najlepiej rodem PRL - ulubieniec FIACIK 126P - pseudonim - MALUSZEK. Mają zatem z tatą radochę oglądając w sieci filmiki z rajdów, wyścigów i wszelakie inne.

TATA

Tata w większości czasu przebywa w pracy. W dniach wolnych z Jankiem pogłębiają pasje majsterkowicza i motoryzacyjne, dzięki temu dają mamie duuużo wytchnienia :-)

KOT

Śpi od rana do wieczora. Nocą nadal drze się  wniebogłosy nie dając się wyspać.

JA

U mnie zmian trochę nastąpiło.
Szczerze to nawet nie wiem od czego zacząć opowieść.
Pierwsza wiadomość to ta, że już nie pracuję - dlaczego ? o tym zaraz.
Najważniejszą zmianą jest jednak całkiem co innego.

PRAGNĘ TYM CO JESZCZE NIE WIEDZĄ OZNAJMIĆ IŻ SPODZIEWAMY SIĘ JESZCZE JEDNEGO CZŁONKA RODZINY :-)
Jutro kończę 22 tydzień ciąży.
Będziemy mieli malucha początkiem czerwca. Hurrra - jestem w ciąży!!!

Jak to się stało?
Sami nie wiemy :-)
Po pojawieniu się Janka cały czas staraliśmy się o drugie dziecko, ale bez naporu jaki towarzyszył nam w przypadku Jaśka.
Potem zaczęłam pracę więc nie było dużego pośpiechu,zdaliśmy się na ślepy los -  ponieważ lubiłam pracować z jednej strony nie na rękę była mi od razu ciąża.
Cały czas jednak miałam w głowie fakt, że to jest duże ryzyko z mojej strony tak sytuacje przeciągać, ponieważ wg. profesora, który mnie prowadzi dawno powinnam poddać się resekcji jajników.
Sytuacja męczyła mnie na tyle, że postanowiłam dać sobie konkretny czas - listopad 2016- jeśli do tej pory nie uda nam się naturalnie bez wspomagania, leczenia itp. zajść w ciąże zacznę przygotowywać się do operacji.
Minęło lato, postanowiłam porobić badania, w których morfologia była nieciekawa więc dodatkowo tysiąc innych badań dodatkowo. Między czasie jakieś choroby, osłabienia, leki, witaminy.
Powód był tak prosty i banalny, a dla mnie tak niespodziewany - badanie krwi i Beta HCG dodatnie.
Początkowo czort mały straszył nas okropnie -  brak zarodka przeciągał się dla mine w nieskończoność. Potem pobyty w szpitalu - osłabienie - i  USG prawie w 8 tygodniu ciąży: zarodek i bijące serduszko.
I strach czy wszystko będzie dobrze.
Następnie okropne mdłości, niepowściągliwe wymioty - nawet na widok wody i znowu pobyt w szpitalu.
Teraz mogę powiedzieć ze czuję się dobrze - mdłości ustąpiły - wracają tylko od czasu do czasu.
Zaczynam się coraz bardziej realnie cieszyć się ciążą.
Janek będzie miał siostrzyczkę a ja córeczkę.
Szczerze Wam powiem, że w duchu pragnęłam chłopca i do tej pory jestem jeszcze w szoku że będzie to jednak córka. O płci dowiedzieliśmy się niedawno, zaledwie pare dni temu więc jest to dla nas jeszcze temat do ogarnięcia. Janek trochę zawiedziony i czasem pyta czy na pewno doktor widzi "jakąś dziewcynę a nie chłopca" i mówi, że "doktor to chyba osalał" ...niestety" nie osalał " i zaczynamy powoli  się do tej myśli przyzwyczajać i myśleć o garderobie dla tej młodej damy, bo przecież wszystkie zapasy są po Janku.
Czeka mnie niedługo przeglądanie Jankowej wyprawki , segregacja na to co "się przyda" a reszta pójdzie na allegro. Niedługo będzie wyprzedaż Jaśkowych ubranek więc jeśli ktoś chciałby cokolwiek kupić na pewno napiszę tu na blogu informację. A ubranek mamy na prawdę mnóstwo w rozmiarze od 0 do prawie 4 latek.
Wszystko czekało na drugiego potomka - a że potomek zrobił psikus i okazał się dziewczynką to Jaśkowe nam się już nie przydadzą.
Teraz mam więcej czasu bo jak wspomniałam nie pracuję, więc powinnam w miarę szybko ogarnąć wyprawkę dla małej - jeszcze bezimiennej....
A praca? Niestety, trochę się zawiodłam, bo ją lubiłam. Nie przedłużono mi umowy, w czasie gdy kończyła się umowa trafiłam do szpitala. Widocznie byłam za szczera bo powiedziałam prawdę o ciąży, myślałam  że ktoś to doceni że nie owijam i nie kombinuje tylko mówię wprost.
Szczerości nikt nie docenił, umowy brak - więc macierzyńskiego też brak.
Nic to, najważniejsze by dzidzia urodziła się zdrowa a ja wychodzę z założenia, że dla tych bez empatii karma wraca, ja nie będę sobie zaprzątać tym głowy bo mam teraz o kim myśleć.

Obiecuję, że postaram się od czasu do czasu tu napisać. Czy mi się to uda? Zobaczymy.
Teraz dla mnie zaczyna się czas przeglądania maleńkich ubranek, rozpływania się na widok ślicznych kocyków i gadżetów dziecięcych.
Tak naprawdę to jestem po części przerażona że wszystko zaczynamy od początku ale też podekscytowana jak to wszystko teraz się potoczy. I tak szczerze, nie mogę się doczekać, aż poczuje znowu ten zapach malutkiego człowieczka.

Pozdrawiamy Was serdecznie.