środa, 13 maja 2015

Pochłonęła nas wiosna i miłość.

 Nie było nas długo. Trochę dlatego, że szkoda nam dnia - którego większą część spędzamy na powietrzu, potem bajka, kolacja,  kąpanie i padam zmęczona - a troszkę dlatego, iż przygotowywaliśmy się na przyjęcie w domu dwulatka. 
Tak mamy dwulatka pełną gębą.

Jaś w dniu wczorajszym o godzinie 9.30 stał się dwulatkiem - dla mnie to szok, ale każda matka zadaje sobie chyba to pytanie - kiedy ten mój malutki dzidziuś tak wyrósł.
Urodziny były skromne, falstartem w weekend..ale Janek obłowił się w nowe gadżety i był prze-szczęśliwy do tego stopnia, że odbiło się to na nocy, odreagowywał nadmiar emocji i wrażeń.
Relację z urodzin i prezentów zdamy przy następnym wpisie.

A ja...mnie oczywiście zebrało na wspominki...oglądam zdjęcia malutkiego Jasia i wspomina, myślę analizuje i zastanawiam się...nad wszystkim..nad tym jak było przed Jasie, Jak było gdy przyszedł na świat i jak jest teraz...
Z pewnym niepokojem patrząc na dotychczasowy bezwartościowy świat spoglądam w przyszłość i  zastanawiam się czy uda mi się wychować Jaśka na człowieka z zasadami i wartościami.
Zastanawiam się czy będzie darzył ludzi szacunkiem, miłością - czy stanie się bezwzględnym osobnikiem zorientowanym tylko na sukces i mamonę jak to dzieje się w tych czasach w większości.

Rozmyślam coraz częściej o człowieczeństwie, przyjaźni, zaufaniu i miłości - czystej , niczym nie zmąconej miłości.

Czy zastanawialiście się kiedyś tak na prawdę czym jest miłość? Czym jest miłość dla Was? Czy to tylko słowo, frazes...wypowiadany od niechcenia przy porannej kawie, mimochodem na pożegnanie gdy wychodzimy do pracy?
Czy zastanawialiście się kiedyś czy tak na prawdę miłość ma sens? Czy jest bez sensu?
Czy miłość ma smak i zapach...czy ma kształt i fakturę??
Co dzień mówi się wiele o miłości do bliźniego...o miłości w ogóle...
Czy miłość jest jedna czy jest wiele rodzajów miłości??
Ja milion razy zadawałam sobie te pytania...i jakoś nigdy nie dostawałam wyraźnej odpowiedzi...chociaż nie raz myślałam że wiem co to ...i dokładnie wiem jak się do niej zabrać...

Kiedyś w dalekiej młodości..można by nawet rzec dzieciństwie..miłość kojarzyła się z tym obrazem romantycznego uczucia  kobiety do mężczyzny...karmiona bajkami o księżniczkach i księciuniach, potem romansidłami w postaci książek dla młodzieży...czytając nawet Anię z Zielonego  Wzgórza...przed oczami miałam tylko tą miłość...romantyczną, spełnioną, gorącą...delikatną i subtelną...
Jakże inne były moje doświadczenia w tym zakresie...
rzeczywistość skrzętnie starała się wyprowadzić mnie z błędu..i jakież było moje zdziwienie gdy moja pierwsza miłość okazała się tylko miłością platoniczną.... ale jakże długą i namiętną...już wtedy zauważyłam że coś z tą miłością jest nie tak..że chyba jest przereklamowana...

Całe życie człowieka ukierunkowane jest na miłość..człowiek rodzi się, z silną potrzebą bliskości i kochania...Jeszcze nadzy, nieodziani, szukamy dotyku i bliskości tego co kochamy najbardziej, co ukochaliśmy sobie przez 9 miesięcy...dotyku, głosu, obecności matki...największej pierwszej miłości dziecka...
ta miłość jest pierwszą szczerą i niczym niezmąconą miłością...dziecko wpatrzone w matkę, czując jej zapach, dotyk , dźwięk uspokaja się w minutę, czuje się bezpieczne...czuje się spokojne, po prostu kochane...i niczego prócz jedzenia, suchości pieluchy nie potrzeba wtedy bardziej jak miłości matki...
Potem rośniemy, dorastamy, miłość swoją kierujemy już do rówieśników...łączymy się w pary, kochamy a przynajmniej tak nam się wydaje, potem rozstajemy się i znowu kochamy..szukamy tej jedynej, czystej, niezmąconej miłości...
A potem znowu zadajemy sobie pytanie czy aby na pewno istnieje ta miłość, za którą biegamy, której pragniemy..ta którą mamy w głowie od wczesnego niemowlęctwa...ta czysta niczym niezmącona, bezinteresowna i bezgraniczna....
W końcu staje na naszej drodze ta..której wizerunek jest niemal identyczny do tej z naszych wspomnień...ma dokładny kształt, konkretny zapach...jest niemalże idealna.
Wchodzimy w nią głęboko, intensywnie, co dzień kładziemy się spać czując dokładnie jej smak i zapach..jesteśmy w stanie przenosić góry...i dawać siebie do ostatniej kropli....czerpiemy z niej wszytko sącząc powoli małymi łykami powoli i dokładnie tak , jakby ten smak miałby być ostatnim smakiem na ziemi...tak jakby jutra miało już nie być...czujemy spełnienie i szczęście..jesteśmy jednocześnie altruistami i egoistami...dajemy z siebie wszystko jednocześnie czerpiąc z tej miłości ile się da.. emocje wariując od euforii, szczęścia, strachu, zazdrości, smutku, radości , złości i frustracji...
czy zatem miłość jest tym wszystkim??
Tym nawałem uczuć emocji ....i mimo tego całego wariactwa czujemy się nad wyraz spokojni...bezpieczni..wyciszeni. Tak. Możemy powiedzieć: kochamy i jesteśmy kochani...
I gdyby ktoś mi w tym momencie powiedział że istnieje stan jeszcze większej miłości postukałabym się mocno w czoło.
...pięknego słonecznego niedzielnego poranka o godzinie 9.30 zrodziła się moja miłość...największa miłość, którą można ogarnąć zmysłami...
Nigdy nie myślałam, że można tak kochać..tak czysto, bezgranicznie tak mocno..Co dzień moje serce rodzi się na nowo widząc jego twarz...co dzień tankuje swoje serce do pełna tak by starczyło mi tego uczucia na cały dzień...
Nie raz budząc się w nocy nie mogę się doczekać ranka by znów go zobaczyć. I mimo tego całego zmęczenia, karmienia, przebierania, wycierania, przewijania, sprzątania po tysiąc razy - mimo tych wszystkich ataków, buntów, wścieków, tupania, krzyczenia, jęczenia, płakania - mimo tego wszystkiego - nie ma się dość i chce się jeszcze...taki swoisty sadomasochizm.
Miłość matki do dziecka - nie ma nic prostszego i czystszego w swojej postaci. I mimo, że z dnia na dzień, w miarę upływu czasu ta miłość ewoluuje - ale nigdy, przenigdy nie słabnie.
Jest motorem do wszystkiego...napędem dnia codziennego. Mimo trosk, mimo problemów, kłopotów, walącego się świata na głowę - ta miłość stawia na nogi - i ma się gdzieś wszystko i wszystkich - bo dla takiej miłości się żyje....i mimo, że życie daje nam porządnie w dupę co dnia - warto dla tej miłości żyć!

Parogodzinny Jaś
Jaś rok temu
Jaś rok temu
JAŚ DWULATEK















7 komentarzy:

  1. Jaś jest przecudownym chłopcem :) Wszystkiego najlepszego, niech rośnie zdrowo :)))
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. dobrze mi zrobił ten wpis, taki wstęp do mojej już wkrótce bezgranicznej miłości!
    Jasiu rośnij zdrowo na radość rodzicom!
    Ściskam Was:*

    OdpowiedzUsuń
  3. Czas zdecydowanie za szybko mija

    OdpowiedzUsuń
  4. Wszystkiego najlepszego dla Jasia:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Jaś jest przeuroczym dwulatkiem.
    Miłość w czystej postaci.
    NIech pięknie dalej się rozwija.

    OdpowiedzUsuń
  6. Widzę teraz sama po sobie jak ogromna jest miłości matki do dziecka i zgadzam się z tym, co właśnie przeczytałam tutaj u Ciebie :)
    Jasiowi zdrówka i 100 lat. Myślę, że taka mama jak Ty wychowa go na dobrego człowieka, chociaż wiadome jak to dzieje się teraz w tych czasach i stąd każdej z nas obawy. Trzeba zawsze wierzyć mocno i będzie dobrze :)

    OdpowiedzUsuń

Informuję, iż Twój komentarz będzie widoczny po zatwierdzeniu :-)
Strefa wolna od hejtu i obraźliwych komentarzy!!