poniedziałek, 15 października 2018

Potrzeby serca nie oszukasz.

Nie wiem czy mam się witać ponownie czy po prostu witać jakby to był mój pierwszy raz, bo na pewno niewiele osób z "dawnych czasów" mnie tu odwiedza, a i nie bez powodu, bo zniknęłam tak bez słowa i wytłumaczenia.

Czas od tamtej pory przeleciał mi jak by minął tylko miesiąc, a tu tyle czasu, że zapomniałam jak przelewa się myśli na papier tudzież ekran ;-)

Cały ten okres zleciał mi na wychowywaniu mojego drugorodnego - Adama - jest na prawdę duża różnica w wychowywaniu Jasia a Adasia - i na dzień dzisiejszy to, oprócz pracy, zajmuje mi najwięcej czasu.

zaczerpnięte z internetu
Chłopaki temperamentem różnią się diametralnie, mam wrażenie że doba mi się kurczy do minimum, a o czasie dla siebie już nie wspomnę.

Ostatnio mam fazę na dużo myślenia. Wiele zbiegów okoliczności, i osób, które stanęły w ostatnich miesiącach na mojej drodze utwierdziło mnie w przekonaniu, że nie dam rady bez napisania od czasu do czasu paru zdań - no inaczej się uduszę.
Powiem Wam, że nie zdawałam sobie (do teraz) sprawy, jak czasem krótka wymiana zdań, i parę słów "między wierszami" potrafi zmienić całe podejście do drugiej osoby.
Na swojej drodze spotykam na prawdę bardzo dużo ludzi: jedni mnie bawią, drudzy wkurzają do bólu, jeszcze inny wzbudzają mój zachwyt, szacunek i szczególnie zasługują na jakąś uwagę, na chwilę zatrzymania, zastanowienia.

My ludzie mamy taką dziwną tendencje do oceniania ludzi na pierwszy rzut oka, nie raz wizja "pierwszego razu" zupełnie odbiega od rzeczywistości, czasem też w 100% trafiamy i nasza wizualizacja pokrywa się z oryginałem.
Ja już dawno zapomniałam jak to jest poznawać kogoś tak na prawdę i jak to jest dać siebie poznać od podszewki.
Mam ostatnio odczucie ogromnego zauroczenia osobą, na pozór całkiem wydawało by się odmienną od mojego temperamentu - i uwierzcie czy nie, pare zdań wymienionych w wiadomościach tekstowych sprawiło, że mam ochotę być tą poznawaną i również poznawać.

Co w tym dziwnego pewnie pomyślicie?

Dla mnie sprawa wygląda na prawdę dziwnie , bo ze względu na duży bagaż doświadczeń podobnej treści już dawno zatraciłam umiejętność i chęć poznawania kogokolwiek a co dopiero ukazania siebie tak "saute".
Do tej pory wystarczyła mi garstka starych znajomych , którzy znają mnie na tyle na ile sama pozwalam się poznać i moja rodzina.
A tu taki psikus.
I wiecie jak się czuje...dla mnie to takie wewnętrzne szczęście, coś na kształt pierwszej randki lub wymarzonego prezentu urodzinowego. Powoli poznajesz, "rozpakowujesz" ,czekasz na ruch z drugiej strony, jesteś delikatna, ostrożna a jednocześnie najchętniej już teraz wyznałabyś wszystkie uczucia szczęścia i skakała pod słońce, że jest taka osoba, która okazała się gdzieś w duchu podobna do Ciebie, z podobnym bagażem doświadczeń - może z innym temperamentem ale z podobnymi wartościami.
Do tego wszystkiego oczywiście dochodzi ta niepewność czy na pewno zaiskrzy, czy wyniknie coś więcej z tego, niż tylko krótka, przejściowa znajomość i starasz się wtedy ważyć każdy gest, każde słowo, każdą zbyt szybką reakcję by nie spłoszyć, nie spieprzyć, nie zrazić.
Kiedyś wydawało mi się, że takie emocje towarzyszą tylko znajomościom damsko-męskim - a tu taka niespodzianka - jak to życie potrafi zweryfikować niektóre sprawy w życiu.
Tak analizując całą sprawę myślę, że teraz gdy jestem osobą można powiedzieć dorosłą, mam już wyrobione pewne priorytety, wzorce i postawy, które są dla mnie akceptowalne i spotykając osobę, która jest dla mnie pokryciem tych wszystkich cech, które sobie cenie - przeżyłam emocjonalną eksplozję uczuć, na tyle dużą, że jakoś wybudziły mnie z tego codziennego letargu i zmusiły do przemyśleń i działania.
Przechodząc dzień w dzień obok, widząc tylko małe oznaki "bratniej duszy" nigdy nie pomyślałabym , że to wszystko pójdzie w tym kierunku - powiem inaczej - byłam pewna, że idzie to wręcz w odwrotnym.
Ostatnie wydarzenia, burzliwy weekend i długie pełne przemyśleń noce (dobrze, że ktoś spał za dwóch) dał mi tyle energii, że ciężko było mi w pracy na dupie usiedzieć;-)
Weekend był  bardzo przyjemny, tyle endorfin, ruchu, i cudownych spotkań, że aż czuję ciężar naładowanych na full moich własnych akumulatorów a zarazem mam taki ewidentny niedosyt, że aż boję się zaproponować następne spotkanie ;-)

Mam tylko nadzieję, że znajomość pójdzie w dobrym kierunku i wyrośnie z tego coś na prawdę wartościowego... może nawet przyjaźń, w którą już dawno przestałam wierzyć.

Czy zdarzyła się Wam  wartościowa znajomość już "na stare lata"? Może, to tylko ja mam jakieś chore przemyślenia i obawy...

Pozdrawiam Was serdecznie i mam nadzieję, że zagoszczę tu częściej :-)








Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Informuję, iż Twój komentarz będzie widoczny po zatwierdzeniu :-)
Strefa wolna od hejtu i obraźliwych komentarzy!!