środa, 28 października 2015

Tak wiele nas przytłacza.

źródło internet
Witam się ponownie :-)
Wiem, wiem, że piszę bardzo sporadycznie, ale nie chce robić nic na siłę - albo inaczej - na szybko po macoszemu byle tylko napisać.
Czas na prawdę bardzo szybko płynie. Sama nie ogarniam ile dni mi umyka i ile tygodni. Każdy dzień przypomina ten poprzedni a jedna wszystko w okół się zmienia. Widać to chociażby po pogodzie, która z pięknego lata przeszła nam w typową polską jesień... Nie ukrywam, nie mam kiedy zachwycać się pięknem jesieni, nie mam czasu przystanąć choć na moment by cieszyć się z poranka czy długich wieczorów jak było to kiedyś.

Pamiętam czasy gdy uwielbiałam chodzić w jesienne wieczory z psem i wdychać tą wilgoć i zapach liści.
Pamiętam jak bardzo lubiłam podczas spacerów podziwiać jesienne kolory i ogrzewać zmarzniętą twarz w jeszcze ciepłych promieniach słonecznych.
Teraz wszystko wydaje się tak odległe i takie nierealne.
Ranne wstawanie jest walką z samą sobą i budzikiem, każdą dodatkową minutę celebruję i przedłużam w nieskończoność. Poranki nie przypominają tych z reklamy Nesca-fe czy innej , raczej przypominają sprint i maraton w walce o łazienkę. Parę łyków herbaty, która została jeszcze w kubku z poprzedniego wieczoru - bo przecież na świeżą kawę nie mówiąc o śniadaniu nie ma mowy, szybkie wymachy żelazkiem by doprowadzić do porządku siebie i całą rodzinkę, szykowanie ubrania i  śniadania dla Jaśka, jedną ręką pakując plecak młodego a drugą wciskając mu choć jeden kęs jakiejś strawy bo nie mam pewności czy śniadanie w przedszkolu podejdzie mu na tyle że w ogóle coś przełknie.
I mimo tego całego pośpiechu zauważam, że minęła już ponad 1h a mnie wydaje się że zrobiłam to na prawdę błyskawicznie.
Jasiek już jak wychodzimy sam powtarza wsiadając na rower "szybko bo nie zdążymy" - jemu raczej wszystko jedno..to tylko ja wiecznie nie mogę nadążyć....
W pracy ostatnio tempo podobne, dziś do 13 nawet nie miałam chwili by przełknąć coś na szybko - choć szczerze lubię takie tempo w pracy - mimo że wracam do domu padnięta to czuje że nie straciłam czasu.
Po powrocie szybko próbuje przygotować jakieś żarełko by posilić całą tą moją głodomorię - podgarnę tu i tam, wstawię pranie, czasem poprasuję i ni się obejrzę mam już 20 na zegarze...czuję że nie mam ani minuty na siebie, na męża, na refleksję, na książki..na nic...nawet komputera nie widziałam w domu przez ostatnie 2 tyg, zatem nie wiem co dzieje się u Was a bardzo często myślę jak Wam się wiedzie.
Musze zdecydowanie wprowadzić jakiś harmonogram, plan, podział obowiązków..bo czuję się na prawdę zmęczona.

Jasiek natomiast rozwija się w każdym kierunku, i non stop gada...ostatnio na topie jest robienie karamboli drogowych, i zabawa ze znakami drogowymi i sygnalizacją...
Zadziwia mnie czasem wyciągniętym z rękawa słowem lub stwierdzeniem, jest coraz bardziej pewny siebie a co za tym idzie uparty - ciekawe po kim on to ma....;-)

A ja?
Ja nadal biję się z myślami dot. mojego zdrowia. Oddalam gdzieś pewne decyzje  daleko, daleko na półkę- szczerze to sama boję się przed sobą podnosić ten temat. Wiem, wiem że dawno powinnam już zrobić porządek i podjąć działania w jakimkolwiek kierunku...ale uwierzcie - to nie takie proste - baaa....nie wiem nawet od czego mam zacząć...muszę chyba poważnie się tym zająć...(Moja Bajka - oczekuj maila ode mnie, bo muszę się Ciebie poradzić i podpytać)

Praca....coraz więcej energii pochłania moja praca, może dlatego że są to dopiero moje początki, a może dlatego że podoba mi się to co robię i chciałabym, jak to ja być we wszystkim idealna i perfekcyjna a nie zawsze jest to takie proste.
Chciałabym dojść już do tego punktu gdzie każdy dzień w pracy będzie już dla mnie dużym wyzwaniem i niewiadomą tylko czymś naturalnym. Jeszcze gdzieś z tyłu za plecami jest stres i niepewność. Nie ogarnęłam jeszcze wszystkich tematów tak jakbym to ja od siebie oczekiwała, więc i niepewność się pojawia. Wiem, że w miarę upływu czasu nabiorę doświadczenia i będzie już tylko coraz lepiej.
No, przyznam się że zaliczyłam przy okazji wyjazd integracyjny połączony z obchodami 25 lecia firmy i szkoleniem. Trochę odpoczęłam od domu i obowiązków, i mogłam choć chwilę pomyśleć o sobie i przeanalizować wiele sytuacji.
Było sympatycznie ale nie jestem do końca przekonana czy takie spotkania są organizowane rzeczywiście dla pracowników czy przeciwko nim. Cały czas się zastanawiam czy każde zachowanie na takim wyjeździe nie jest przypadkiem szczególnie zapamiętywane i analizowane i kiedyś nie obróci się w drugą stronę. Czy ludzie spotykający się tam chcą rzeczywiście razem się bawić ze sobą, czy jest to tylko taka gra. Czy jest w ogóle w tym wszystkim jakaś szczerość i spontaniczność czy tylko manipulacja i każdy zachowuje się zachowawczo tak by nikt nie mógł obrócić tego przeciwko. Może mam jakąś manię prześladowczą, a może po prostu poczułam, że w pracy należy przywdziać maskę taką jaką zakładają inni.
Zaczęłam się zastanawiać, czy w tych czasach szczerość w ogóle popłaci - bo ja nauczona mówić w prost dochodzę do wniosku, że może to nie popłaca bo zbyt mocno można na tym stracić, dostać kolokwialnie w dupę. Gdzie są zatem czasy, gdzie w pracy człowiek czuł się jak w domu, poznawał fajnych ludzi z którymi można było konie kraść, gdzie każdy potrafił stanąć murem za drugim. Walka o pozycje i cały ten wyścig szczurów fundujemy sobie sami, niestety - a przecież tak miło się pracuje gdy atmosfera jest spokojna i przyjazna bez tego całego stresu i nacisku. Jak widać zachód coraz bardziej odchodzi już od tego modelu a u nas dopiero się to utrwala i powoduje wrzody żołądka i zawały serca u coraz młodszego pokolenia - pokolenia karierowiczów i kombinatorów co niekoniecznie idzie w parze z dobrą pracą. Można być bardzo dobrym, solidnym i sumiennym niezauważonym pracownikiem na rzecz kombinatora, karierowicza - typowego Dyzmy naszych czasów. A tak niewiele potrzeba, zwykła życzliwość i szczerość, dobre słowo a praca staje się nie tylko pracą a przyjemnością, bo przecież w pracy spędzamy połowę naszego czasu i to ona nastraja nas na resztę naszego dnia.
Od tak mnie naszły przemyślenia. Poznaje ludzi w swojej obecnej pracy i pragnę myśleć, że są oni szczerzy i życzliwi, bez drugiego oblicza i wrodzonej wrogości do współpracowników. Mam nadzieje, że nigdy się nie przejadę na tej swojej "naiwności" i "szczerości"...choć coraz częściej się zastanawiam czy na pewno nie powinnam włączyć trybu "hamuj się i oglądaj się za siebie ;-)"
A jakie Wy macie przemyślenia co do swojej pracy? Macie tam bliższych znajomych? Może poznaliście nowych przyjaciół? A może trzymacie się z dala bo nie warto się odsłaniać?

Zbliża się bardzo sentymentalne święto - Święto zmarłych.... Pamiętajmy o naszych najbliższych...Tych żyjących z nami i tych których już przy nas nie ma.... I pamiętajmy o tym by traktować się na wzajem tak jakby jutra miało nie być....Ja kiedyś zapomniałam i jutro nie nadeszło :-( na zawsze będzie siedzieć to we mnie i za  każdym razem w dniu 1 listopada będzie to wracać jakby to było dziś...







6 komentarzy:

  1. Mam wrażenie, że w tym roku dni mijają w wyjątkowo zawrotnym tempem. Dzień za dniem. Tydzień za tygodniem.
    Mam nadzieję, że powoli wszystko poogarniasz. Fajnie, że praca Ci się podoba. Zobaczysz, że jeszcze trochę i wdrożysz się całkiem.
    Co do zdrówka. Warto o nie zadbać, choć domyślam się, że pewne sprawy łatwe nie są. A i czas na to w co dziennej gonitwie trudno znaleźć.

    Pozdrawiam ciepło

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj tak, ten rok leci jak oszalały...trochę to przykre, bo wciąż nie ma czasu na refleksje, na to co ważne...wszystko mam wrażenie robimy pędem i nie na 100%. Pozdrawiam Cię mocno i powodzenia!!!

      Usuń
  2. Życzę Ci, żebyś jednak znalazła choć chwilkę, by się tą ekspresowo mijającą jesienią nacieszyć razem z Jaśkiem :)

    W pracy na pewno w końcu wszystko ogarniesz - wiadomo, że początki są trudne i nie można być od razu alfą i omegą. Wierzę, że znajdziesz tam osoby życzliwe i pomocne, które będą Cię wspierać i powoli we wszystko wdrażać - aczkolwiek na Twoim miejscu nie otwierałabym się przed nikim zanadto i zachowałabym odpowiedni dystans (może dlatego, że akurat mi zbytnia poufałość na gruncie zawodowym zdecydowanie wyszła bokiem).

    Na maila oczywiście czekam niecierpliwie. Możesz pisać na stary adres mailowy lub na nowy, bez różnicy - obie skrzynki sprawdzam regularnie :) Chyba trochę domyślam się, czego ta wiadomość mogłaby dotyczyć - jeśli tylko będę umiała to chętnie pomogę, podpowiem i podzielę się własnymi doświadczeniami :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No ja też nie raz się przejechałam, ale jakoś ciężko się uczę na błędach i szybko zapominam....

      Odezwę się na pewno i domyślam się że wiesz o co mi chodzi...ale więcej w mailu :-)

      Muszę nadrobić zaległości u Was, bo widzę pięknie się zrobiło ..tylko ja nie w temacie..myślę że zdążę przez weekend...Często o Was myślę...

      Usuń
  3. Odkąd pojawił się w naszym życiu Synek, czas znacznie przyspieszył. Jeśli kiedyś mówiłam, że czas szybko płynie, to teraz zapiernicza.
    Ja w pracy mam bardzo bliskich znajomych :) Tzn. swojego Męża. Pracuję w małym zespole, więc to jest trochę inaczej. Ale wiem, że za bardzo spoufaliłam się z szefową i za bardzo dostaję teraz po 4 literach. Trzeba było trzymać dystans. Uważam tylko na młodszych kolegów. Zdarzyło mi się już oberwać niezasłużenie i to w sytuacji, kiedy pomogłam. I powiedziałam dość.
    Kochana zadbaj o siebie. Zdrowie jest najważniejsze.
    gdziejestbocian w nowej odsłonie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. wiem, wiem..trzeba w końcu zadbać i o siebie....

      Zawsze zastanawiałam się jak to jest pracować z mężem...bała bym się trochę tego przesytu....

      Ja właśnie boję się takich sytuacji i zbytniego spoufalania się...choć łatwiej jest pracować widząc życzliwe osoby a nie tylko wyścig szczurów...

      Tygrysimy też muszę nadrobić bo ostatnio całkowita internetowa abstynencja była....oj dużo czytania mnie czeka..oby tylko czasu było więcej...

      Usuń

Informuję, iż Twój komentarz będzie widoczny po zatwierdzeniu :-)
Strefa wolna od hejtu i obraźliwych komentarzy!!