czwartek, 9 kwietnia 2015

Ach jak przyjemnie

Wow...wreszcie mamy słońce. Bo już na prawdę się stęskniłam.
Aż się żyć chce.
My już dzisiaj po sprzątaniu, po spacerze, obiad ugotowany. Tylko odpoczywać.
Janek właśnie to robi gdyż udał się na drzemkę, a ja wertuje strony z ofertami o pracę ale niestety jakoś nic nie przykuło mojej uwagi a na prawdę nie mam wygórowanych oczekiwań
. Z tego co widzę górę bierze przedstawiciel handlowy na co ja oczywiście się wcale nie nadaje. Już próbowałam kiedyś w handlu i niestety nie czuje tego kompletnie, może dlatego że tam po prostu bardzo często oszukuje się ludzi, albo nie dopowiada się wszystkiego - a ja nie potrafię.
Co mi się marzy? Marzy mi się praca od rana do popołudnia gdzie weekend miałabym wolny. Marzy mi się praca gdzie coś się dzieje. Gdzie mogłabym się wykazać. Gdzie ceniono by pracowitość i uczciwość oraz oddanie pracodawcy. Marzy mi się pracodawca, który potrafi docenić pracownika, który powie dobre słowo nie wspominając o gratyfikacji finansowej od czasu do czasu. Tak wiem wiem..to utopia i chyba po prostu nie ma takiej pracy :-) a tak na prawdę chciałabym robić coś co nie jest sprzeczne z moim światopoglądem i coś co jest systematyczne czyli 5 dni w tyg nawet 6 ale w stałych godzinach. To mi się marzy najbardziej. Kończyłam się w pracy gdzie chodziłam na zmiany, gdzie przychodziłam po 21 i patrzyłam jak moje dziecko śpi lub właśnie zasypiać będzie, gdzie w niedziele zamiast z dzieckiem do kościółka ja do pracy na 12h, gdzie sobota zamiast pobawić się z dzieckiem i nadrobić porządki domowe ja 12h w pracy...Gdzie sezon urlopowy lub L4 kolegi kończyło się siedzeniem po 12h dzień w dzień przez tydzień lub dłużej Mój rekord to 2 i pół tygodnia w takim 12 godzinnym systemie pracy.
To na prawdę męczące, nie tylko fizycznie ale psychicznie, bo cały czas masz wyrzuty że własnie twoje dziecko je obiad podany nie przez ciebie, że twoje dziecko właśnie je już kolacje a ciebie jeszcze w domu nie ma, że Twoje dziecko wychowuje ktoś inny...że nawet nie masz czasu żeby spokojnie siąść i  być..
Taką to mamy politykę prorodzinną. I mimo że jestem osobą poszukującą pracy (wole to określenie niż bezrobotna) wcale nie jestem za tym bezsensownym pomysłem rządowym - wolałabym by ktoś dał mi pracę, lub pieniądze na szkolenie, na rozwijanie umiejętności lub chociaż na przebranżowienie.
Co mi z 1000 które rozejdzie się po kościach i po roku zostanę w punkcie wyjścia. Fakt, osobom które chciały by mieć dziecko tak jak ja w chwili obecnej była by to wielka pomoc bo i tak szukam pracy i tak wiem, że chce pracować, że w trakcie tego roku znalazłabym coś na pewno ale wolałabym, żeby te 1000 zł dopłacali pracodawcom by nie bali się zatrudniać kobiet w ciąży, lub żeby tworzyli nowe miejsca pracy, tak by kobieta nie czuła że dostaje daninę od państwa ale że jest kimś, że zapracowała na siebie, że nikt nie patrzy na nią z ukosa "bo ty to dostajesz". Ile lepiej czułaby się kobieta która miałaby świadomość że jej się należy bo zapracowała, jaka była by z siebie dumna. A tak? Gdzie ta duma - dawno zdeptana bo dostała jałmużnę od Państwa.

A na poprawienie humoru mamy piękną pogodę za oknem, która napawa optymizmem. I Jaśka, który już od rana ciągnie kurtkę bo chce na spacer :-)

Janek oczywiście z bułką :-)

3 komentarze:

  1. Też nie lubię określenia bezrobotna:). Jakoś tak przygnębiająco dla mnie brzmi.

    Korzystaj z pięknej pogody, ja też to robię:).

    OdpowiedzUsuń
  2. Znam ten ból, pracowałam bardzo podobnie. Mam nadzieję, że już nigdy nie będę musiała do takiego systemu wracać, zwłaszcza ze względu na Bąbla. Powodzenia w dalszych poszukiwaniach :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Spelnienia marzeń życzę ;) Niech Ci się trafi fajna praca ;)

    OdpowiedzUsuń

Informuję, iż Twój komentarz będzie widoczny po zatwierdzeniu :-)
Strefa wolna od hejtu i obraźliwych komentarzy!!