poniedziałek, 17 listopada 2014

Skrót wiadomości ;-)

Witam się z Wszystkimi...
Wracam...z Wiadomościami:

W szpitalu wystawili moją cierpliwość na wyraźną próbę...
Wyobrażacie sobie sytuację: pobudka ciemną nocą by dojechać do Szpitala na 7 rano - &:00 Izba Przyjęć - czekanie ok 2 h, potem na oddział ubrana w stylową koszulkę ;-), następnie badania podstawowe, krew, mocz, RTG, USG...i po tych wszystkich badaniach przychodzi do mnie paru lekarzu i nieśmiałym głosem widząc moje wielkie oczy ogłasza że zabieg musi być przesunięty..

Normalnie czerwona się zrobiłam ze wściekłości...: w pracy zastępstwo załatwione, opieka nad młodym zorganizowana, pomoc po przyjściu ze szpitala też..a tu takie oooo rzeczy!!!
W głowie mi się to nie mieści .!Uczucie złości i emocji spowodowały że łzy napłynęły mi do oczu..bo psychicznie również długo się do tego przygotowywałam....i chyba wypowiedziałam na głos to co w obecnej chwili myślałam bo widziałam lekkie zakłopotanie w szeregu...
A że język mój cięty to musiałam się w niego gryźć do takiego stopnia że załatwiła bym sobie pobyt jeszcze na chirurgii ze skierowaniem na szycie...
Zatem w skrócie, zabieg odwleczony   - aż do grudnia bo muszę być świeżo po okresie...powód - brak patomorfologa który jest NIEZBĘDNY w trakcie mojej operacji by wykonać tzw. Intrę czyli badanie śród-operacyjne...  nazwana przez lekarzy tzw. AWARIA polegała na zniknięciu patomorfologa (nie wiadomo czy nieplanowany urlop czy L4) ale na bogato zrobił w/w lekarz niezłe zamieszanie na oddziale ginekologi i przy okazji chirurgii...
Jedyny plus całej sytuacji to  jet to że wróciłam do Jaśkowego który szybko rozładował emocje...

Następna wiadomość musiałam trochę odpocząć i dopiero dziś wróciłam do pracy...
Wcale mnie to nie cieszy...ale też szybciej czas zleci do następnej wyznaczonej...jeszcze nie potwierdzonej daty zabiegu... tym razem będę dzwonić jeszcze dzień przez zabiegiem by sprawdzili sobie listę obecności i dostępność sprzętu bo nie na rękę mi jeździć tu i z powrotem.

Nadrobiła natomiast trochę zaległości z Jaśkowym...bawiliśmy się, sprzątaliśmy...
pogoda niestety nie rozpieszczała więc wybraliśmy się z Jasiem do Muzeum Bombki choinkowej w Nowej Dębie - Firma Biliński.
Czy Wy macie jakieś tradycje związane ze świętami?
U nas zrodziła się ta tradycja jakieś 3-4 lata temu,  przed tym jak pojawił się Jaś i zamieszkaliśmy w swoim nowym własnym mieszkaniu.
Wprowadziliśmy się jakoś we wrześniu 2011r -  planowaliśmy pierwsze święta, pierwszą choinkę i postanowiliśmy co rok jechać do Muzeum Bombki choćby po jedną Nową Bombkę.
Pierwsza wyprawa 2011r zaowocowała paroma ślicznymi kompletami bombek, i bombką w kształcie radiowozu oraz ślicznym szpicem na czubek choinki...byliśmy we dwoje...może chyba nawet we trójkę z babcią tzn moją mamą..
W roku 2012 byliśmy po raz kolejny...już z Jasiem w brzuszku..pamiętam bo mdliło mnie całą drogę na przemian z panicznym głodem....chodziliśmy między półkami...kupiliśmy parę nowych bombeczek...i snuliśmy plany jak to będzie za rok...że za rok będziemy w tym samym miejscy z bąblem pół rocznym...
Rok 2013 - pojechaliśmy z Jasiem...ach jacy byliśmy szczęśliwi...w końcu czuć było święta...pełna spełniona rodzina ..tak jak zawsze marzyliśmy....Jaśkowi mało głowa się nie ukręciła tyle kolorów....
Kupiliśmy mu aniołka, mikołaja, konika na biegunach i specjalną bombkę z datą i imieniem Jaś.




 A tak wyglądała nasza choineczka w tamtym roku :-)




2014r.  Pojechaliśmy mimo tego że Jasiek  padał z nóg...do czasu...aż przekroczyliśmy próg Muzeum :-)
Ojej ile się tam działo...mnóstwo dzieci..pan pokazywał jak robi się bombeczki...Jaś jeszcze za mały by sam sobie coś wykonać więc znowu zamówiliśmy z datą i imieniem i tak będzie co rok... :-)
Dodatkowo kupiliśmy jeszcze inne bombeczki ale to już bliżej świąt :-)
A tam w Muzeum...jak w bajce...dzieła nie z tej ziemi...świątecznie, kolorowo...czuć wręcz zapach zbliżających się świąt...

















Jaś gdyby tylko mógł wygniótł by chyba wszystkie...uwielbiam tą naszą nową tradycję...
Za rok też tam wrócimy....

Co jeszcze się u nas działo??

Spełniliśmy swój obywatelski obowiązek i poszliśmy wspólnie we trójkę na wybory - niestety zdjęć nie robiliśmy - zbyt dużo ludzi czekało w kolejce :-)...to było pierwsze głosowanie z Jasiem...który chyba nie czuł klimatu...ale za to my jak najbardziej bo poszliśmy zagłosować na naszego kolegę-sąsiada, który kandydował na radnego w naszym mieście - różnie między nami bywa, każde z nas ma swoje zdanie którego broni i zawsze będzie bronił i niekoniecznie zawsze zgadzamy się co do różnych koncepcji ale to jest człowiek w odpowiednim czasie i na odpowiednim miejscu  :-)
Dziś z usmiechem na ustach otrzymałam bardzo dobrą wiadomość - kurcze - udało się chłopakowi...
Bardzo się Cieszę i jeszcze raz gratuluję... To energiczny, przedsiębiorczy i sprytny chłopak..takich młodych, zaangażowanych i kompetentnych osób nam potrzeba..mam nadzieję, że nie spocznie na laurach i w końcu zacznie coś się dziać w naszym okręgu... że nie pójdzie śladem niektórych karierowiczów i będzie rzetelnie dbał o sprawy naszego osiedla, naszej dzielnicy...i naszego miasta..w którym przecież wychowują się nasze dzieci..dla nich trzeba dążyć do bezpiecznego i rozwijającego się miasta... Robert, gratuluje raz jeszcze i nie daj się :) !

Tak więc dobiegliśmy do końca aktualności :-)
Dziś w Sandomierzu zimno i jakoś żabami rzuca...ale spacer z Jaśkiem zaliczyliśmy....







Jaśko z dumą prezentował komplet zimowy : czapkę i komin własnoręcznie zrobiony przez babcię :-) - ma kobieta fach w rękach...Babciu dziękujemy .... przydał by się jeszcze dla mamusi ;-)
Zatem czekamy teraz na zimę.....Butki też już kupione...ostatecznie pozostaliby wierni Bartkowi



Jaśko jeszcze nie przyzwyczajony do zimowych i chodzi jak kaczka..ale ma czas do pierwszych śniegów przywyknąć..budy wydają się być solidne, maja odblaski, materiał nieprzemakalny i ocieplone wełną naturalną...wiec o stopy już się nie martwimy..jeszcze zostało kupić rękawice narciarskie i można szaleć na sankach...
A Wy gotowi już na zimę ? :-)

9 komentarzy:

  1. Z wielką przyjemnością czytałam na temat bobkowej tradycji. Nie wiem, czy powinnam, ale chętnie wprowadziłabym i taką do siebie. Ale niestety nie posiadamy takiego wypasionego po brzegi półek sklepu z tyloma z ozdobami.
    A szkoda...

    Co do zabiegu - szlak człowieka trafia i to nie raz! Wyobrażam sobie Twoją frustrację... Jaś za to na pewno z czułością witał mamę :)

    Co do wyborów - my też z Oliwierkiem byliśmy, ale również nie czół klimatu. Za to niestety mój Wuj, brat bliźniak mego taty, który od parunastu lat jest sołtysem na naszej wsi nie dostał się do Rady, i to tylko dlatego, że jakiś tam młody łep startował i miał poparcie w całej głupiej jeszcze młodzieży - no co, jak nie zagłosować na kolegę który chętnie Ci piwko postawi przed sklepem i jeszcze na wybory zawiezie.
    To przykre... Szkoda.

    Życie! :)

    pozdrawiamy i zapraszamy do siebie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. tak to jest z tymi wyborami..nie zawsze idzie to w parze z doświadczeniem i wiedzą..ale z możliwościami kampanii i znajomościami...a tradycje warto tworzyć...fajnie się potem wspomina...na pewno stworzycie jeszcze nie jedną :-)

      Usuń
  2. Kochana! Dobrze wyszło, że sobie odpoczęłaś, szkoda, ze wszystko pod przykrywką takiego stresu!

    My jeszcze butków nie mamy, tzn mamy, ale te Lidlowe. I tak się zastanawiam, że chyba na nich spoczniemy, a kupimy jakieś wysokie półbuty nieco cieplejsze, nie typowe zimówki, bo kurka, nie wiadomo kiedy zima będzie, a na sam śnieg tamte nam wystarczą ;) Zresztą jeszcze zobaczymy.

    Głosowanie Ośki to było już drugie, bo przecież na "eurodupowatych" już głosowaliśmy ;) Ale Zofii się podobało. U nas tradycja jest mniejsza. Lodowe rzeźby na Starym Rynku... Niestety troszkę zależna od pogody. Zobaczymy jak to będzie w tym roku :)

    Ściskamy mocno i całujemy :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Zdjęcia piękne. I te bombki - cudowne są. To musi być magiczne miejsce.
    Przykro mi, że musiałaś taki stres znosić i nie zrobiono tego, co miało być zrobione. Ręce opadają...
    Ściskam:*

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie dziwię się wcale, że się wściekłaś po takiej informacji - zwłaszcza te psychiczne przygotowania do zabiegu kosztują zawsze tyle nerwów, że człowiek chce mieć to już jak najszybciej za sobą...Wiem doskonale, co czujesz, bo jeden z moich zabiegów był kiedyś przekładany dwukrotnie - tyle, że akurat nie z winy lekarzy - jak na złość za każdym razem na kilka dni przed operacją dopadało mnie zapalenie krtani...

    Świetna ta wasza tradycja i miejsce też bajeczne - u nas w pobliżu jest bardzo znana fabryka bombek, ale właśnie fabryka - i bardziej się nadaje na zwiedzanie już ze szkolną wycieczką, niż dla młodszych bąbli. A to Wasze muzeum wygląda po prostu jak pracownia Mikołaja, więc nic dziwnego, że Jasiek miał radochę :)

    My na wyborach nie byliśmy, bo Młody przeziębiony i w dodatku kły mu idą, więc marudzi, panikuje i generalnie do niczego się nie nadaje. Mąż podjechał samotnie oddać swój głos, a ja niestety nie wywiązałam się z obywatelskiego obowiązku.

    OdpowiedzUsuń
  5. To niezle Cie zalatwili w szpitalu, czasem czlowiekowi brak slow na te nasza sluzbe zdrowia. Glowa do gory!

    Fajne zdjecia, przywolalas mi wspomnienia polskich swiat, bo te wloskie to nie jest to samo- bez sniegu jakos tak dziwnie. A do tego muzeum nie boja sie wpuszczac dzieci? Gdyby moja mala tam wpadla, na bank by rozbila pare sztuk;).

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  6. Jeny, jak ja to znam... Bardzo mi przykro, że musiałaś przez to przechodzić. Mam nadzieję, że następnym razem wszystko się uda i nie stracisz nadaremnie nerwów. Trzymaj się kochana.
    Bombka mnie wzruszyła bardzo, choineczka piękna i Wy też :)
    Pozdrawiam ciepło.

    OdpowiedzUsuń
  7. Eh... co za lipa, człowiek nastawiał się przez tyle czasu, dopracowuje wszystko w naj szczegółach, pracę, dom, opiekę a tu "nasza służba zdrowia" ehhh brak słów, szkoda że musisz przez to wszystko przechodzić, przytulam Cię!!!
    Piękną macie tradycje, zainspirowałaś mnie!!! W tym roku kupie naszą pierwszą bombkę!
    Buziaki!

    OdpowiedzUsuń
  8. Kiepsko wyszło z tym szpitalem, oby następnym razem się udało.
    A bombki - moja ciocia maluje bombki, kiedyś i ja malowałam trochę :)
    Co roku dostajemy spersonalizowaną, 2 lata temu z bocianem, rok temu z dzidziusiem w worku Mikołaja, teraz czekamy na kolejną :)

    OdpowiedzUsuń

Informuję, iż Twój komentarz będzie widoczny po zatwierdzeniu :-)
Strefa wolna od hejtu i obraźliwych komentarzy!!