piątek, 27 lutego 2015

Jest zielone światło....

Wróciłam ze szpitala...ten pobyt tak mi się przedłużał, jakby co najmniej tydzień minął a nie trzy dni.

Wyjechałam w środę, wiadomo, dzień przed trzeba się zameldować i przejść trochę badań :-)
Wybrałam się w drogę sama gdyż jakoś tak się zdarzyło że szofera brak. Wyjechałam o świcie a może nawet ciemną nocą, natrafiłam przy okazji na fatalny deszcz i bliskie spotkanie z sarną...Na szczęście nie jechałam zbyt szybko i udało się wyhamować. Całą drogę zastanawiałam się czy dojadę do celu skoro już po 30 minutach drogi takie atrakcje.

Na szczęście dotarłam cała i zdrowa, odczekałam swoje na izbie przyjęć, oddałam wszystkie płyny do badania ;-) i czekałam. Towarzystwo miałam przesympatyczne, ja mam jednak szczęście do współtowarzyszek niedoli w szpitalu, za każdym razem trafiam na super babki.
W czwartek czekałam na HSG. Profesor zadecydował ( a zna mnie od środka jak nikt), że ze względu na dużą ilość zrostów musi wykonać badanie w narkozie, tak też się stało. Po paru godzinach oczekiwania pognałam na salę operacyjną i zasnęłam snem głębokim, chociaż odespałam wcześniejsze słabo przespane noce.
Obudziłam się już w swojej sali więc anestezjologu mój czapki z głów.
I tu pierwsza od paru miesięcy dobra wiadomość : jajowód, który kiedyś był drożny jest drożny nadal, tylko ten jajnik słabo domaga, ale jakoś mniej się tym przejmuje - skoro wcześniej dał radę, to może za pomocą rad i leków od profesora uda się go raz jeszcze zmusić do wysiłku  i wyprodukowania jednej malutkiej ślicznej komóreczki by Janek mógł zostać starszym bratem.
drugi jajowód oczywiście bez zmian...nie działa. tak więc skupiamy się na prawym.
Plan jest taki. Na początku czekamy na naturalny cykl i produkcję prawego jajnika. Z tym bywa różnie - ale czekamy. Jeśli nie, wspomożemy jajeczkowanie jakimś stymulatorem.
Jednak na razie czekamy na naturalny cykl i decyzję organizmu, który jajnik zacznie i czy w ogóle zacznie jajeczkowanie.
Na pewno będziemy potrzebowali czegoś na pęknięcie bo u mnie to skrajna rzadkość. Z resztą gdyby nie Pregnyl  Jaśkowego też by nie było :-)
Więc wstępnie mamy zielone światło do działania Trochę kamień spadł mi z serca, bo najbardziej czego nie lubię to żyć w niepewności..wiem że długa droga przed nami i pięknie to wygląda na papierze i w planach, ale nie mam zamiaru się spinać i tracić włosy z głowy, co ma być to będzie.
Jedyna zła wiadomość nie napawająca optymizmem to jet fakt, że mamy ograniczony czas, nie możemy próbować w nieskończoność. Nie możemy ryzykować mojego zdrowia i życia, gdyż moje wyniki histopatologiczne nie są zbyt dobre. Prof. kazał wziąć to pod uwagę i gdy przez parę cykli nam nie wyjdzie podjąć decyzję o usunięciu przydatków. Wszystko zapewne ustalimy na początku nowego cyklu, tzn. metodę działania i czas na jaki możemy sobie pozwolić, choć już ostatnio nakreślił, że nie może nam wyznaczyć takiej granicy, musimy podjąć decyzję sami, on nam może tylko nakreślić w jakiej sytuacji się znajdujemy i jaki jest stan faktyczny moich wyników i co się z tym wiąże. Wszystko tak na prawdę zależy od nas, bo równie dobrze mogę żyć z tym 100 lat albo może się to rozwinąć w coś niedobrego w ciągu 2 tyg. wiem, że żaden lekarz nie weźmie na siebie odpowiedzialności tak wielkiej, i żaden nie da gwarancji że przez 2-6 cykli nic się nie stanie, albo że stanie się za wiele. To musi być nasz decyzja. Na razie chyba zaryzykujemy, na pewno nie za długo, ale podejmiemy próby.Nie chce potem żyć ze świadomością że nie daliśmy sobie szansy.

Zatem życzcie nam teraz zdrowia i powodzenia, cudu i szczęścia. Liczymy na kciuk, dobre fluidy i modlitwę.

A Jasiek - Jasiek po moim powrocie nie odstępuje mnie na krok. Oj jak ja się za nim stęskniłam.
Moje szczęście
.




16 komentarzy:

  1. Trzymam kciuki i powodzenia....na pewno się uda i Jasio będzie miał rodzeństwo.:-)
    Lepiej spróbować niź później żałowač i myśleć:" A gdyby jednak...?"

    OdpowiedzUsuń
  2. Jaś jest słodziutki, Kochana więc pozostaje jednak trzymać kciuki i liczyć, że Wam się uda, życzę Wam dużo sił i powodzenia! Oby się udało! :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki śliczne... wy też pewnie niebawem usłyszycie dobrą nowinę...mam nadzieje że telefon szybko zadzwoni!

      Usuń
  3. <3 Macie od nas kciuka i dobre myśli i fluidy. A pewna mądra kobieta powiedziała mi niedawno, to w dzisiejszych czasach jest bezcenne :) Jesteśmy z Wami i życzymy Jasiowi towarzystwa, ale i zdrowej Mamy, bo to dla niego bardzo ważne <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kochana ja wiem że trzymacie kciuki...czuje :-) Dzięki i buziaki dla waszej całej czwórki :-*

      Usuń
  4. Kochana z całych sił zaciskam kciuki. Pamiętam o Was w modlitwie i wierzę,że już niedługo będziecie się cieszyć :))

    "Niech Wasza nadzieja będzie większa od wszystkiego co się tej nadziei może sprzeciwiać" Św.Jan Paweł II

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuje Aga, ja też o Was pamiętam :-) na pewno nam sie uda...przy takim wsparciu tych wszystkich świętych nie może być inaczej ;-)

      Usuń
  5. trzymam kciuki :) będzie dobrze - musi :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Trzymam kciuki mocno, mocno i wysyłam dobre fluidki na pewno się uda. Ja to wiem bądźcie dobrej myśli wszystko będzie dobrze i już niebawem Jasiek nie będzie jedynakiem tylko dumnym starszym bratem. Kciuki zaciśnięte :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fluidki łapie, przydadzą się... i kciuki na pewno nie zaszkodzą.. Dzięki śliczne. Buziaki :-*

      Usuń
  7. Dobre wieści, trzymam kciuki za prawy! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oby nie dał plamy :-) dzięki :-) pozdrawiamy :-*

      Usuń

Informuję, iż Twój komentarz będzie widoczny po zatwierdzeniu :-)
Strefa wolna od hejtu i obraźliwych komentarzy!!