poniedziałek, 24 marca 2014

weekend..

Obiecałam zaległy...
Weekendy u mnie mijają dość szybko... z resztą to ja ich nie lubię..nie dość, że wyrywają mnie z cyklu pt. "dzień jak co dzień" czyli sprzątanie gotowanie spacer zakupy jeść, pielucha itp. to jeszcze zazwyczaj siedzimy sami z Jaśkiem bo tata najczęściej w pracy.. I uwierzcie..wcale nie jest miło patrzeć jak ludzie w niedziele chodzą na spacery całymi rodzinami, jak się odwiedzają, jak pakują się do samochodów odświętnie ubrani i uśmiechnięci szczęśliwi by wyjechać gdzieś za miasto, gdzieś by odetchnąć... u nas to rzadkość...My patrzymy się wtedy przez okno i cicho zazdraszczamy tym rodzinnym wypadom...
U nas najczęściej sobota mija pod znakiem sprzątnie i doprowadzanie chaty do normalności, oraz nadrabianie zaległości lodówkowych...
W niedzielę szykujemy się z Jaśkiem (czasem jak jest tata to i z tatą) do kościółka...tak właśnie tak bo jesteśmy z tych praktykujących ;-) potem czynim jakiś rosołek, bo rosół to u nas tradycja co niedzielna...i jakieś drugie  danie i deser...miedzy czasie jakiś spacerek, teraz gdy ciepło fajnie jest dłużej pospacerować..czasem Jaś zgaśnie od przypływu "świeżego" powietrza (mieszkamy niedaleko obwodnicy)...tak mija nam dzień zazwyczaj...potem z utęsknieniem czekamy na powrót taty z pracy...ale nie na długo się pocieszy Jaś obecnością drugiego rodzica bo czeka kąpanko, kolacja i lulu bo późno...
Wczorajsza niedziela była podobna..z wyjątkiem takim że TJ odsypiał nockę więc był obecny chociaż ciałem i wpadli na obiad dziadkowie (co też dość często się zdarza lub odwrotnie)...a ja korzystając z okazji zwiększonej opieki nad młodym pojechałam kupić mu trampki...fakt są dziewczęce..ale po odpruciu dziewczęcych emblematów (kokardka, serduszkowy guziczek) wyglądają jak typowo chłopięce...miło było się wyrwać choć na moment, choć przywitało mnie  po powrocie małe buczando... 
Najlepiej z całego weekendu lubię jednak to..iż choć raz na tydzień zbiorę się w sobie, włożę buty na obcasie, bardziej odświętne ubranie tak inne od domowych dresów, codziennych jeansów i adidasów, i bez pospiechu mogę oddać się spacerom z Jaskiem bo w ciągu tygodnia spacer przypomina maraton od sklepu do sklepu bo przecież jeszcze zakupy, a w głowie tysiąc rzeczy które powinnam zrobić a przecież jestem na spacerze...w niedziele moja głowa jest pusta od obowiązków i skupiam się nad tym co jest tu i teraz...


4 komentarze:

  1. a też jakaś jestem rozwalona zawsze po weekendzie. A dzisiaj jeszcze okropną pogodę mamy... Dobrze, że jest obiad "od wczoraj"

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. a ja dziś zgrzeszyłam...ale zjadłam uwaga...... schabowego...tak mi się chciało że normalnie świra dostawałam..a niby na diecie jestem :-(

      Usuń
  2. A ja mam zawsze po weekendzie więcej roboty;) Trzeba ten bajzel doprowadzić do ładu. A w tym tygodniu tak jakby weekend przedłużony więc jutro dopiero wracam do naszego rytmu;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kurcze..ja mam tak samo..caly dzien dzis ogarnialam...zrobilam przy tym male przemeblowanko..

      Usuń

Informuję, iż Twój komentarz będzie widoczny po zatwierdzeniu :-)
Strefa wolna od hejtu i obraźliwych komentarzy!!