wtorek, 15 lipca 2014

Wracam do żywych...

Oj witam ponownie...ja trochę zmęczona..ale tak wiecie...pozytywnie zmęczona...zniknęłam..ale wierzcie..na prawdę nie miałam kiedy napisać cokolwiek..czasem tylko na INSTAGRAMIE dodałam spontanicznie parę zdjęć...u nas trochę zmian..czas nieubłaganie płynie..a my mieliśmy goście jak wspomniałam wcześniej...i niespodziewanych gości o których nie pamiętam czy wspominałam ;-)
Za chwilę wam przybliżę czym zajmowaliśmy się przez ten czas ;-)

We wtorek mieliśmy gości nr 1. Przyjechali do nas szwagierka ze szwagrem i dwiema dziewczynkami, jedna z nich to chrześnica mojego A. Dziewczyny w tym roku idą do 1 klasy...jedna  Madzia po starym systemie czyli w wieku 7 lat...druga Alicja  po nowemu jako 6 latka czyli zbieg okoliczności i lądują w jednej klasie :-) mówią że są zadowolone, że razem mimo, iż każda już wie z kim będzie siedzieć w ławce...fajnie że pomimo tego że są siostrami zachowują swoją własną odrębność mając "swoje" własne koleżanki a nie tylko wspólne ;-) bardzo zdrowa relacja tak mi się wydaje...
ale wracając do ich przyjazdu...trochę pogoda nam się popsuła..wręcz bardzo popsuła..tyle planów mieliśmy...jezioro, lub basen na bulwarze na co dziewczyny nie mogły się najbardziej doczekać..a tu zostało zwiedzanie nudnych Sandomierskich zabytków..nie to żeby zabytki Sandomierskie były nudne..ale patrząc z perspektywy wieku dziewczynek wcale im się nie dziwię, że entuzjazm był malutki i nudziło im się straszliwie...tak czy inaczej..mimo deszczyku wybraliśmy się trochę pozwiedzać..tak by chociaż starsi nie musieli się nudzić...ale pogoda pogorszyła się na tyle że skończyliśmy w knajpie na obiadku a zaraz potem szybciutko powędrowaliśmy aż 12 m pod ziemię pozwiedzać trasę podziemną Sandomierza.. polecam..wrzucę parę fotek..mimo iż ciemno było.. Najbardziej chyba z wycieczki w podziemiach zadowolony był Janek...było echo...była zabawa....musieliśmy wlec się o przynajmniej dwa zakręty za wycieczką tak próbował akustykę pomieszczeń...aż nie było słychać przewodnika...wynikiem tego jest chrypa...która utrzymuje się aż do dziś ;-)






Mimo ciekawej wycieczki po lochach pogoda wcale a wcale się nie poprawiła..więc byliśmy zmuszeni wrócić do domu...szkoda...bo dziewczynki na prawdę nie miały co robić w domu...a Jaśko jeszcze nie jest godnym kompanem do zabaw z 7 latkami...
Planów było dużo...ale niestety prawie żaden nie zrealizowany...goście mimo pierwotnego planu pozostania na dłużej pojechali na drugi dzień..szkoda...ale mam nadzieje że niebawem powrócą i wtedy nadrobimy ;-)

Co było dalej....
Dalej pogoda psuła się bardziej...lało już 2 może 3 dzień..a ja miałam w myśli jedynie fakt że tam pod laskiem, właśnie tam gdzie jeździliśmy na weekendy w malinki zostały dzieciaki i pewnie nie dość że się nudzą..to kiszą się w prowizorycznym domku w wilgoci i ciemności..pogoda na prawdę była fatalna...
Spojrzeliśmy na siebie z A... i od razu podjęliśmy decyzję o przywiezieniu ich do siebie...było już dość późno..więc na szybko ubraliśmy Jacha...wykonaliśmy telefon uprzedzający o wizycie...kupiliśmy co trzeba..czyli więcej jedzenia, potrzebne rzeczy, podstawek do samochodu dla Kuby, podgarnęliśmy w domu babci bo tam docelowo był nocleg dla młodzieży i w drogę...
Przywieźliśmy, nakarmiliśmy, odstawiliśmy spać bo już późno było...a i Janek po podróży był zmęczony i marudny...
Rano szybkie ogarnięcie, młodzież przywieziona..niestety pogoda nadal taka sama czyli leje...
Młodego Kubę energia roznosiła, więc pojechaliśmy do sali zabaw w Centrum Rozrywki Dla Dzieci "Pozytywka", o matko...co tam się działo....Jaśko oczywiście zapomniał o mamie i wpadł w zabawki..kulki mu się nie podobały..natomiast resztą zabawek był oczarowany...samochody, Domek, wózki dla lalek, klocki ...jednym słowem...był w raju...najbardziej przypadły mu do gustu kredki..sala plastyczna była dla niego wyzwaniem...i dla mnie bo cały czas go tam ciągnęło... oczywiście draniował, podkradał dzieciom butelkę dla lalek i mieszał w garach zostawionych przez grupkę bawiąca się w dom...











Najwięcej jednak czasu spędził przy koralikach...pani się śmiała że jako jedyny się tym bawił odkąd to tam stoi :-)

Kuba tym czasem..pędził jak oszalały z kolegą nowo poznanym Filipem... niezły był z nich duet..obydwoje pędziwiatry...rzucali się kulkami, wariowali, ganiali...cały plac  był ich....



Niestety zdjęć Kuby tylko tyle... reszta rozmazana...bo on w ruchu więc na każdym zdjęciu wygląda jak duch...
Na prawdę było super...dzieci padnięte wracały do domu..Kuba dosłownie mokry od stóp do czubka włosów...Jachu padł szybko..a Kuba....Kuba jeszcze dokazywał przed snem swojej siostrze życząc sobie to kisielu to innych atrakcji...ten chłopak ma dar przekonywania ;-)
Następnego dnia pogoda identyczna czyli znowu padało..więc  wybraliśmy się grupowo na basen...
Było fajowo..choć Jaśko początkowo czuł się nieswojo w tym hałasie...ale woda mu nie przeszkadzała...
Kuba nie pozostawał w tyle pluskając się z nami i udając że serfuje na piankowej desce do nauki pływania...
Paula z A. okupowali masażery wodne..a my z Jaśkiem plumkaliśmy sobie po dużym basenie...







Po basenie trochę zgłodnieliśmy...więc na kolacje hasło rzucił Kuba...."zapiekanki" ...mmmm...dobre były..zawsze to odskocznia od naleśników z nutellą i jagodami i bitą śmietaną z dnia poprzedniego :-)
Jaśko jeszcze poszalał trochę z Kubą po domu...i A. odwiózł ich do bazy..czyli czas na spanie...
Po drodze A. śmiał się że Kuba pierwszy raz od początku pobytu nic się nie odzywał..a przecież z niego człowiek pytajnik...tym razem Paula rzekła iż zasnął zaraz o 21...
W niedziele nastąpiła poprawa pogody...więc po rosołku wybraliśmy się na stare miasto (Jasiek oczywiście konsumował drugi wafelek po lodach...a lody były pyszne,).... i nad Wisłę z zamiarem rejsu statkiem..niestety nie wypaliło bo stan wody po opadach gwałtownie się podniósł i wdzierał się na bulwar...Kuba zyskał mały drewniany miecz...mógł być już pasowany na rycerza :-) Zamiast statku był plac zabaw..Jacho sypał piachem dookoła..a Kuba fascynował się zjeżdżaniem ze zjeżdżalni i ganianiem w labiryncie z żywopłotu.......troszkę połaziliśmy i wróciliśmy na drugie danie do domu....bardziej to kolacja chyba była...nawet Kuba całkiem ładnie zjadł :-)










W poniedziałek nie mieliśmy już specjalnego planu...posiedzieliśmy..gadaliśmy, zjedliśmy pomidorową.. ulubioną zupę chłopaków.... wypiliśmy kaweczkę...i poszliśmy na spacerek... Paula z Kubą zadecydowali że pójdziemy na cmentarz zapalić świeczki na grobie ich dziadka...a przy okazji zapaliliśmy jeszcze u Tomka... Kuba jak zwykle zadawał milion pytań...czasem ciężko mu było wytłumaczyć niektóre sprawy np. związane z pobytem na cmentarzu...ale jakoś wybrnęliśmy bezboleśnie...i był usatysfakcjonowany odpowiedziami...
Po spacerze zrobiliśmy z Paulą gofry...z bitą śmietana oczywiście i Jagodami , co niektórzy jeszcze z Nutellą...o matko ale się obżarliśmy... a potem się dziwić że waga coś za dużo pokazuje ;-)
Jasiek z Kubą dostali korby...i biegali po całym domu...Kuba tak rozśmieszał Jaśka że ten mało nie pękł ze śmiechu ;-)
Niestety to co dobre szybko się kończy..trzeba było iść spać bo późno się zrobiło....a na drugi dzień mieli przyjechać dziadkowie zabrać młodzież z powrotem na działkę... pojechali..szkoda...bo jakoś tak pusto bez nich...i nie słychać znanego "a cio " "a dlaczego"...nie powiem...było męcząco...bo chcieliśmy stanąć na wysokości zadania by się młodzieży nie nudziło...ale to takie pozytywne zmęczenie....było super..choć powiem dość intensywnie..ale co tam..niedługo wrócą z działki to zaliczymy jeszcze pewnie jakąś wyprawę...na statek który obiecaliśmy Kubie to obowiązkowo ;-) bo to przecież tak fajny chłopaczek...żywy jak struś pędziwiatr...ale pocieszny i mądry...choć czasem daje w kość nie da się go nie kochać....z resztą kocham i jedno i drugie :-) mimo, że Paula już dorosła kobietka dla mnie zawsze będzie małą Paulinką...moją małą Paulą....i mimo czasem odmiennych zdań, wiem że mam najmądrzejszą i najukochańszą siostrzenicę na świecie!!! Buziaki dla was :-* Wracajcie szybko....

5 komentarzy:

  1. A to mieliście szalony czas :) i dobrze! Takie odskocznie są bardzo ważne i wartościowe :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bawiliśmy się jak dzieci....na pewno to powtórzymy...

      Usuń
  2. Mimo kiepskiego poczatku widzę ze skonczylo się bardzo dobrze, dzieciaki sie wyszalaly a to najwazniejsze,pozdrawiam :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzieciaki padały...my niewiele mniej ;-) ale warto było...polecam...

      Usuń
  3. Taka aktywność jest najlepsza. Niby człowiek zmęczony, ale szczęśliwy jak dziecko;) Oby więcej takich atrakcji;)

    OdpowiedzUsuń

Informuję, iż Twój komentarz będzie widoczny po zatwierdzeniu :-)
Strefa wolna od hejtu i obraźliwych komentarzy!!