środa, 24 września 2014

...juz wiem że nic nie wiem...

Dziś dzień intensywny...jak wspomniałam wczoraj byłam dziś u lekarza....
Niestety...jest tak jak myślałam...no...może ciut gorzej niż myślałam...jeszcze sama chyba nie przetrawiłam w sobie tego co usłyszałam...

Torbiel jak była tak jest....Prof. martwi że jest taka rozlana że cieżko na pierwszy rzut oka stwierdzić czy to na prawym czy lewym jajniku...
Porównując wyniki hist-pat z poprzednich operacji stwierdził że jest dobrze i jednocześnie niedobrze...tzn. dobrze by było gdyby okazała sie taka sama a nie gorsza....niestety ten rodzaj lubi się zezłośliwiać :-(  dlatego dla pewności wcześniej obowiązkowo zrobić markery nowotworowe...
Następna gorsza wiadomość to ta że raczej będzie to laparotomia niż laparoskopia ....
Trzecia wiadomość ta najgorsza dla mnie...jeśli co kolwiek nie będzie grało usuwa cały jajnik..czyli moją ostatnią szansę na maleństwo...staram się na razie o tym nie myśleć....przyjęłam to na razie na sucho...myśląc że na martwienie się będzie jeszcze czas....choć nie powiem mam ochotę siąść i wyć...ale nie...wiem że nie mogę się rozkleić....wiem że prof. ma absoutną rację że mam dla kogo żyć i nie ma potrzeby ryzykować mojego zdrowia i życia bo w rezultacie moge potem osierocić nie jedno a dwójke dzieciaków...ale jak sobie pomyślę że nie będe mogła poczuć już zapachu niemowlęcej skóry, poczuć tego delikatnego ciałka przytulonego do piersi to chce mi sie krzyczeć....
Dziewczyny..dlaczego to wszystko jest takie skomplikowane...dlaczego ot tak nie można zdecydować się na dziecko i już....
Już w ogóle pomijam cała tą operację, ból, dochodzenie do siebie...znowu to samo...jak sobie przypomne te mdłości po narkozie, te konwulsje połaczone z bólem pooperacyjnym...to pierwsze wstawanie z łożka i męczenie się z drenem...spacery z przyjacielem drenem po korytarzu by tylko uchować się przed zrostami...zakaz uprawiania sportu przez 3 miesiące i zakaz podnoszenia czegokolwiek przez miesiąc..to wszystko brzmi jak zakaz normalnego egzystowania ...
I jest jeszcze Jachu....jak przy nim..pragnacym podnoszenia, przenoszenia, wlozenia do lozeczka i milionie innych czynności...jak potem dojść przy nim do sprawności gdy każdy ruch sprawia ból...nie wspominając o zwykłej czynności fizjologicznej w toalecie...jak go wykąpać, włożyć do łóżeczka....słabo to widzę....
Mam czas przemyśleć całą tą organizację do końca października...dokładny termin poznam jutro....powoli będę musiała przyzwyczajać sie do tych opcji..oswajać się z nimi...zaprzyjaźnić się na tyle..by każda decyzja która padnie tego sądnego dnia nie wywołała lawiny uczuć...bo przecież muszę być twarda..bo mam dla kogo....


Pamiątka z ostatniego zabiegu czyli ja i mój przyjaciel dren...




20 komentarzy:

  1. O kurczę .. współczuję Ci bardzo i mocno ściskam. Mimo wszystko jestem pewna że jednak wszystko się jakoś ułoży i będziesz mogła kiedyś raz jeszcze zostać mamą . Trzymam kciuki . Pozdrawiam K.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :-* ja na razie nie dopuszczam do siebie innej opcji...tzn mam tą swiadomosc ale jakos nie bardzo sie z nia zgadzam....pozdrawiam :-*

      Usuń
  2. Kochana! Przede wszystkim pamiętaj, że Jasio to Twój dar! Że musisz dbać o siebie dla niego i że to jest teraz najważniejsze. A jeśli choroba pokomplikuje Wasze plany i tak będziecie mogli być szczęśliwi RAZEM :) Trzymam kciuki za zdrówko, ściskam bardzo mocno !!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Werciu, wiem, ja to wszystko wiem, tylko wiesz...emocja czasem dają popalić...i mocny instynkt macierzyński nie daje spokoju :-( wiesz dobrze jak pragnęłam dzieci ...więcej niż jedno....zobaczymy...co Bóg da...

      Usuń
    2. No tak, wszystko wiem... Sama miałam na szczęście jedynie obawy... Ale ściskam Was mocno i modlić się będę o Was też :) Chyba, że taki Jego plan. I tak będzie dobrze. MUSI

      Usuń
  3. Przykro mi :( Trzymam kciuki!

    OdpowiedzUsuń
  4. Przykre...ale przede wszystkim dbaj o siebie, szczególnie dla Jasia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety...taki los okrutny...Jaś teraz najważniejszy...

      Usuń
  5. Można powiedzieć, że życie napisało nam bardzo podobny zdrowotny scenariusz...:/ Doskonale rozumiem Twój żal, ale zgadzam się z profesorem - naprawdę nie warto ryzykować swojego życia i odwlekać w nieskończoność zabiegu, którego chyba i tak nie da się uniknąć (tym bardziej, że jest ryzyko zezłośliwienia). Musisz myśleć teraz przede wszystkim o swoim zdrowiu i o Jasiu - a z całą resztą na pewno sobie poradzisz ! Ja tydzień po laparotomii dostałam od losu 6 kilogramów żywej wagi do ciągłego dźwigania, ale jest to słodki ciężar (nieważne, że ciągle rosnący, że szwy nadal ciągną, a kręgosłup czasami już wysiada :) ) Chyba dla świętego spokoju lepiej mieć to już za sobą i nie wariować z niepewności...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie miała się z Tobą kontaktować z pytaniem jak się czuje po zabiegu i jak szybko dochodziłaś do siebie.... czytam na bieżąco twojego bloga i widziałam bombla :-* słodziaczek....gratuluje Wam z całego serca!!!

      PS ty HE4 robiłaś z testem ROMA czy osobno?

      Usuń
  6. Ja miałam 2 laparoskopie w ciągu pół roku. Pisałam kiedyś o tym na blogu. Przeżyłam, ale wiem, że to spowodowało moje aktualne problemy. Głupio to zabrzmi, ale zabrzmi to od niepłodnej, bezdzietnej, przed adopcją - trzeba się pogodzić. Jeśli tego nie zrobisz, robisz największą przykrość sobie, katujesz siebie, a przez to jest jeszcze gorzej. To nie usunie Twojej torbieli. Czasem cokolwiek byśmy robiły , to nic nie da. Pozostaje jedno - dbać o swoje zdrowie i iść przez życie dalej z tym, co zostało nam dane... Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mądre słowa...wszystko wiem niestety...tylko czasem ciężko stłumić emocje....gdy tak bardzo się chce....

      Usuń
  7. Strasznie mi przykro:( kurcze no, jak to jest w tym życiu różnie... bardzo współczuje! Masz synusia, męża musisz dla nich iść naprzód, zadbać o zdrowie!
    Ściskam cię kochana! Wiem że jesteś silną kobietą!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj tak...muszę być silna..powtarzam sobie to co dzień :-) nie zawsze to wychodzi...ale czego się nie robi dla Jaśka :-)
      Trzymaj się kochana zdrowo!!! i Rośnij :-) buziaki dla ciebie...trzymam mocno kciuki!!!!

      Usuń
  8. Nie wiem co powiedzieć :( Na pewno laparotomia jest nieunikniona. Trzeba wierzyć, że uda się uratować jajnik! Będę trzymać za Ciebie mocno kciuki! NIe ma rzeczy niemożliwych!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kciuki się na pewno przydadzą...Zobaczymy na miejscu jakim sposobem mnie zoperują...po pierwszym wkłuciu będzie wiadome :-)
      Dzięki :-*

      Usuń
  9. Odpowiedzi
    1. Bo mnie udusisz ;-) Dzięki.... buziaki dla Was!!! :-*

      Usuń

Informuję, iż Twój komentarz będzie widoczny po zatwierdzeniu :-)
Strefa wolna od hejtu i obraźliwych komentarzy!!