Ja czuje się jakaś taka ciągle zmęczona...niby pogoda aż tak zła nie jest...a ja pragnę jakiegoś odpoczynku...jakiegoś wyjazdu, zmiany otoczenia...
Od dłuższego czasu nigdzie się nie wybieraliśmy...bo zawsze były jakieś przeciwwskazania..albo Jasiek...albo zbyt mało przystosowany na dłuższe podróże samochód....
Teraz widzę że bez zmiany otoczenia odpoczynek i całkowity reset jest bardzo trudny...Problemy czasem przytłaczaja człowieka...a nawet gdy się skończą coś w głowie zostaje mimo wszystko...
Przynajmniej u mnie tak jest że dopóki nie wyjadę...choćby na 2-3 dni w inne miejsce to nie odpocznę...bo zawsze głowa przetwarzą co powinnam jeszcze zrobić, czego nie zrobiłam...itp...
O urlopie to nawet teraz nie marzę...zwolnił się jeden chłopak z pracy i nie ma komu pracować...
Najbliższą wizję odpoczynku widzę po operacji...choć nie kojarzy mi się to wcale z odpoczynkiem...no może od pracy...ale z resztą wręcz odwrotnie....
Wczoraj z małżonkiem odwoziliśmy siostrę na lotnisko...siedząc w poczekalni i obserwując ludzi...spieszących się na odprawę, biegających z bagażem, widząc te rodziny wyjeżdżające najprawdopodobniej gdzieś na odpoczynek...szczerze zazdrościłam tym ludziom...tego "oderwania się od ziemi"... czasem mam ochotę spakować wszystkich wziąć walizki i wyjechać przed siebie...szkoda że to wszystko jest tak mało realne...że nie można tak po prostu zamknąć za sobą drzwi i wyjechać...że zawsze jest jakieś ale...albo zdrowie, albo pieniądze...albo brak czasu i możliwości....
Myślę że jak będę miała choć 2 dni wolne co wcale nie nastąpi szybko...to wezmę moich chłopaków i wybędziemy chociaż na całodniową wyprawę...tak by zresetować umysł....
a tymczasem...tymczasem siedzę cały czas w pracy dopóki nowy pracownik się nie przyuczy do tego stopnia by mógł pracować samodzielnie i by mógł dostać uprawnienia...
Psychicznie i fizycznie przygotowuję się do planowanej operacji którą mam umówioną na 13 listopada dopiero...wcześniej mój Prof. jest na urlopie..
Myślę też nad tym by skompletować na tę okoliczność tony literatury...wtedy będę mogła nadrobić czytanie...ba..nawet będzie to najlepszy sposób na zbicie czasu i nie myślenie nad opcją że został gdzieś tam mój Jaśko kochany... (Jeśli macie jakieś fajne pozycje książkowe godne polecenia to czekam na sugestię...)
Wiem, że Jaś zostanie w dobrych rękach taty i dziadków..ale serce mi się łamie jak pomyślę że będę go musiała zostawić na tak długo...
Wtedy było inaczej..nie było Jaśka...teraz będzie motywacja by jak najszybciej stamtąd wyjść...jak najszybciej dojść do siebie...dla mnie jeden dzień bez Młodego to już długo...co dopiero tydzień a może i dłużej...całkowicie nie mogę sobie tego wyobrazić i ryczeć mi się chce na samą myśl.,..
W ogóle mam coś ostatnio jakiś taki wyjący humor, bardzo szybko się wzruszam lub denerwuje..myślę że zbyt dużo uzbierało mi się w mojej głowie..i zapewne przyjdzie taki dzień gdzie będę musiała wybuchnąć i wylać wszystkie możliwe łzy ..Mam taki charakter że bardzo rzadko się zwierzam lub żale komukolwiek...ale za to jak mi się nazbiera muszę sobie powyć, poużalać się sama nad sobą..i na drugi dzień wszystko mi przechodzi....
Miejmy nadzieję że bez tego przyjdą lepsze słoneczne dni.,...tak by można było spokojnie wyjechać i odpocząć
...
źródło |
Ależ się zgrałyśmy... chyba jesień działa na wszystkich :/
OdpowiedzUsuńNo właśnie zaglądam do Ciebie a tu to samo...nadrabiam zaległości w czytaniu po wczorajszej nieobecności w sieci :-) buziaki dla was standardowo :-*
UsuńA my właśnie jak co roku planujemy jakiś reset na naszych ulubionych wyspach w okolicach listopada a może początkiem grudnia. Zawsze wtedy kiedy u nas przychodzą takie zimne i pochmurne nastroje uciekamy daleko od wszystkich by poczuć na nowo wiosnę w sercu i nabrać siły do codzienności która nie jest łatwa. Za to kocham wakacje poza sezonem :)
OdpowiedzUsuńNie skomentowałam Twojego poprzedniego wpisu bo do głowy wpadł mi pomysł, którego Ty nawet nie bierzesz pod uwagę a który po moich doświadczeniach będąc na Twoim miejscu i przed taką operacją wchodziłby w grę... Może wszystko ułoży się dobrze i będziesz jeszcze szczęśliwą mamą nie tylko swojego Synka...
Ściskam :*
Zazdroszczę takich planów urlopowych...my na razie na taki nie mamy szans..z prostego powodu...finanse....
UsuńSzczerze zaintrygowałaś mnie tym pomysłem :-) Trochę się domyślam..ale nie mam pewności czy o to chodzi...na razie biorę wszystko jakie jest...mam nadzieje że nie będzie źle :-)
Też bym się gdzieś wyrwała, w świat. I takie były plany, ale nie wzięłam pod uwagę swojej ociężałości. Ale jakieś wycieczki po Lubelszczyźnie rozważamy. Może i Wy wybierzcie się gdzieś na dzień lub dwa, zawsze to jakaś odskocznia.
OdpowiedzUsuńZdecydowanie jeszcze przed szpitalem musimy się wyrwać....
Usuńoczywiście, ze przyjdą :)
OdpowiedzUsuńTrzymam za słowo ;-)
Usuń