..płaczliwość i wzruszenia towarzyszyły mi szczególnie w ciąży..jak to w ciąży...hormony i te sprawy doprowadzały mnie często do łez....
Jedna sytuacja wryła mi się głęboko w pamięć z tego okresu a jak o niej wspominam to lecą mi łzy ale ze śmiechu nad moja głupotą..
Taka sytuacja 6 może 7 tydzień ciąży..leżę sobie, odpoczywam oglądając na Animal Planet jakiś edukacyjny program o zwierzątkach i nagle w ryk..płaczę bo mała kaczuszka zaraz po przyjściu na świat nie może się odnaleźć czyt. Nie może po wykluciu utrzymać równowagi z zamkniętymi oczkami, z mokrymi piórkami... po chwili dochodzi do mnie ze ryczę bez powodu tylko pod wpływem ciąży i oczywiście uderzam w jeszcze większy lament ze szczęścia ze jestem w ciąży..i weź tu człowieku mądry i zrozum kobietę...a kobietę w ciąży to nawet nie próbuj ;-)
U mnie nie trudno wywołać łzy..tak reaguje mój organizm by wyładować emocje...nie mam charakteru osoby żalącej się..wiec gdy nagromadzi się trochę złego to potem wybucham łzami...
..ale nie o takich łzach chciałam pisać...chciałam napisać co wzrusza mnie do łez...
...miłość...bezgraniczna miłość...to wzrusza mnie najbardziej..nie potrafię pohamować łez będąc świadkiem czystej bezgranicznej bezwarunkowej miłości..ryczę za każdym razem kiedy czuje ten ogrom uczucia.. a uświadomiłam sobie to czytając blog Ali ...uwielbiam jej ciepło, spokój, mądrość.i opanowanie (może dlatego że ja jestem narwańcem i nerwusem) i w sumie jej ostatni post zainaugurował myśl o dzisiejszym postem
Wzrusza mnie też bezgraniczna ufność dziecka do.matki...to że jest ono tak bezbronne tak.ufne ze łatwo zrobić mu krzywdę...wzrusza.mnie każdy uśmiech przepełniony miłością i ufnością, każde.czułe spojrzenie, każdy gest czułości małego człowieka...
Wzrusza mnie w negatywny sposób i boli okrutnie zło które dotyka zwierzęta..okrucieństwo ludzi wobec tych bezbronnych istot..strasznie wzrusza mnie los każdej na świecie istoty bezbronnej, skazanej na łaskę człowieka, nie mogę przejść obojętnie obok zmarzniętego psa czy kota, głodnego zwierzaka, bezdomnego wałęsającego się po drogach...chorego czy potraconego...nie mogę się z tym pogodzić i wylałam już z tego powodu tysiące łez....
Wzrusza mnie okropnie los chorych dzieci...nie mogę się pogodzić z.faktem iż tak mały człowiek skazany jest na takie cierpienie..wzrusza.mnie ich dorosłość.i dzielna postawa..nie jeden dorosły powinien się uczyć od takich małych pacjentów...
Wzrusza mnie bieda..bezsilność i bezradność ludzka...starość, niepełnosprawność umysłowa.która się niejednokrotnie do tego przyczynia...nie potrafię nie ryczeć jak bóbr widząc starszego człowieka w.syfie brudzie bez środków do życia podczas, gdy dzieci tychże osób żyją godnie lub niejednokrotnie ponad stan...
Wzrusza mnie ból...nie potrafię przejść obojętnie gdy widzę ból..czy psychiczny czy fizyczny....to okropne ale to chyba ta rozwinięta empatia bo niemal odczuwam podobny ból patrząc na niego...
Nie potrafię nie wzruszyć się gdy ktoś płacze, gdy komuś źle, gdy kogoś boli..
Wzruszam się czasem po tym co sama.napisze, bo sięgam gdzieś głęboko do własnej duszy..nie zawsze wszystko jest opisane..ale wspomnienia nie raz bolesnych chwil nie pozwalają pohamować łez....
Wzruszam się nie raz czytając wasze blogi, wasze przeżycia, wasze zwierzenie, wasze porażki, wasze sukcesy... .płakałam razem z niejedna z was piszącą o swoim życiu..razem z Alą po "telefonie", razem z Projekt Szczęście po stracie Zosi...razem z Noemi w trakcie opisywania swoich przeżyć z Jasiem. razem z Kasią podczas walki o Dawidka....z Budującą i Filipią ze szczęścia że nowe maleństwo budzi się do życia.... płakałam.zapewne z nie jedną z was..nie jestem w stanie wszystkich wymienić...ale każde z tych wzruszeń czegoś mnie uczy...uczy jak być człowiekiem..i na jakiego człowieka chcę wychować swojego syna...na człowieka współczującego...ciepłego...na człowieka dobrego i czułego na potrzeby i wołanie innych..nie tylko drugiego człowieka a każdej żywej istoty..bo każdy zasługuje na godne życie wg własnych potrzeb..
I mimo, iż powodów do płaczu jest więcej tych negatywnych niż pozytywnych rzadko kto widzi moje łzy...już tak mam ze wylewam je w ukryciu przed światem...
źródło |
Ja też jak to na rasową kobiete przystało płaczliwa jestem bardzo Najbardziej jednak wzrusza mnie krzywda innego dziecka , ostatnio przypadkowo ''wpadłam '' na bloga gdzie matka od długich lat walczy o życie synka , nie potrafiłam powstrzymać łez .
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Karolina .
Ja czasem z premedytacja nie wchodze w te blogi bo potem nie moge sie otrzasnac...uwielbism czytac blog Dawidka Spalka, czytalam go od deski do deski..i staszka fistaszka....podziwiam mamy tych dzieci..za sile i radosc ducha mimo wszystko....
UsuńJa ostatnio też tak mam i jakiś czas temu, jadąc autem płakałam, jak zobaczyłam gniazdo bocianów z 4 bocianami. Teraz przejeżdżam i za każdym razem w nie patrzę... Po jakimś czasie były już 2, bo maluchy poleciały i znów ryk :P
OdpowiedzUsuńCo dopiero bedzie jak nasze maluchy zechca z gniazda wyfrunnac..nawet nie chce myslec...
UsuńTeraz to i mnie wzruszyłaś :) Pozdrawiam cieplutko :*
OdpowiedzUsuńDziękuję za dobre słowo :*
OdpowiedzUsuńMam spore zaległości, dlatego dopiero teraz tu zaglądam.
Ciężko jest mi pozbierać się po tym wszystkim...