poniedziałek, 7 kwietnia 2014

odskocznia...

Tak..wiem..biję się w piersi..post miał być wczoraj..ale wiecie co..padłam...padłam jak długa po tym weekendzie z myślą że miałam napisać...i na myśli pozostało...
To może zacznę od weekendu...
oj działo się działo...bo wreszcie choć na chwilę zmieniłam otoczenie...uwierzcie jak bardzo kobiecie, która cały czas uwiązana jest do "swojego podwórka" dobrze robi wyjazd za miasto...
Sobota, oczy naszej trójcy otworzone (o dziwo TJ miał dzień wolny), kawa wypita, pierwsze spojrzenie za okno, na termometr i zonk...planowanej podróży nie będzie... :-(
a tak bardzo chciałam się wybrać...pogoda niestety się nie popisała bo wiatr był okropny a i kreski na termometrze jakieś niewyraźne...i co tu czynić z taką sobotą...biliśmy się z myślami do 12 że może się ociepli... bo plan był wybrać się do dziadków na wieś...pojechali przygotować plantację malin do sezonu...czyli innymi słowy zachrzaniali w polu..ale chciałam by to tak dostojnie zabrzmiało :-), plan był im trochę pomóc i miedzy czasie ci co się opieprzają..czyt. ja rozpalili by grilla i zrobili strawę dla pracujących..nie wiem jak to chciałam uczynić z Jaśkiem ale co tam..liczą się chęci... i te wspaniałe plany miały się właśnie ku przepaści...
w końcu po setnym telefonie do babu z pytaniem jaka jest pogoda u was stwierdziliśmy raz kozie śmierć..najwyżej odwiedzimy pradziadków Jaska i rodzinę...czyli wprosimy się na krzywy ryj w gości :-)
Chyba obydwoje bardzo chcieliśmy jechać mimo wszystko bo spakowanie naszego mini woza tzw Zig zaka mc queena poszło nam w chyba 15 min.- wszystko było gotowe, Jaśko ubrany , spakowany, nakarmiony..tempo express..odpalamy maszynę i wio...Jasiek usnął po 5 min drogi..obudził się w trakcie zakupów w pobliskiej biedronce bo trzeba było przecież wziąć prowiant na grilla...
Dojechaliśmy w godzinę..może ciut więcej..ale pogoda nadal do niczego...a prawdę powiedziawszy było jeszcze gorzej... grill odpada za duży wiatr, zimno, Jaska ubrałam aż warstwowo...ale jemu tam pogoda nie straszna była...pakował się do starego Żuka dziadka i nie chciał wyjść bo kierownica imponująco duża była...nie to co w jego samochodzikach w domu... 





oj jak szalał, jak zaglądał czy woda z chłodnicy nie wycieka...jak dyskutował z mężczyznami o uszczelce spod silnika...aż miło było popatrzeć jak sprzyja mu towarzystwo prawdziwych mężczyzn...




....ale i z babcią pogadał o kwiatuszkach..zbierał w lesie ładnie i wąchał..bo przecież cioci traktorowej  (traktorowa ciocia bo dostał od cioci traktor który jest jego najukochańszą zabawką) urodziny miały być...to kwiatki się przydadzą...






Leśna atmosfera sprzyjała młodemu...aż nie możemy doczekać się lata kiedy będzie mógł pohasać po lesie z gołym tyłkiem i potaplać się w baseniku, z dala od spalin i miasta...
A tymczasem Jaśko znalazł Irlandzką czapkę z dzwoneczkami..oj jak się uśmialiśmy z niego... bo ciągle patrzył i rozglądał się co tak gra..całkowicie nie wiązał tych dźwięków z tą czapką na jego głowie :-)





Między czasie odwiedziliśmy pradziadków i ciotkę...czas tak szybko leciał i czas było wracać...
A że prowiantu zostało więc grill był...ale w domu z frytkami :-) nakarmiliśmy po powrocie dziadków i wypuściliśmy do domu..a sami padnięci spać...

Niedziela jak niedziele..tatko w pracy...deszcz lał że nawet kościół musiałam sobie darować bo Jaśko by zmókł...pogoda dołująca...ale na odsiecz przyjechali po nas dziadkowie..byli na zakupach bo przecież dzień wcześniej nie mieli jak ich zrobić..i po drodze nas zabrali..
cekając na dziadków i korzystając z chwili postoju pobawię się traktorem od cioci
Jaś czekający na dziadków


Jaś wyganiał się z dziadkiem do oporu ..w końcu oboje poszli na drzemkę..ja tym czasem spokojnie pierwszy raz od paru dni wypiłam sobie kawę... oj jak dziwnie było ją pić bez rzepa u nogi...
Niedziela przeleciała szybko, tatko po nas przyjechał i dzień się skończył...
Przyjemnie było w ten weekend...czekam tylko aż pogoda będzie przyjemniejsze np taka jak dziś..to takich wypadów należy robić więcej...nic nie działa tak odprężająco jak zmiana otoczenia...
A jak wam minął weekend? 

2 komentarze:

  1. A my mieliśmy w niedziele piękną pogodę i dużo spacerowaliśmy w pobliskim parku :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ważne, że mimo przeciwności losu, udało Wam się uratować weekend;)

    OdpowiedzUsuń

Informuję, iż Twój komentarz będzie widoczny po zatwierdzeniu :-)
Strefa wolna od hejtu i obraźliwych komentarzy!!