Jak zwykle minął szybko, podobnie jak cały tydzień, miesiąc...z resztą cały rok upłynął mi bardzo szybko...bo to rok z Jasiem...Jaś niedługo będzie miał roczek...mój duży chłopak...
wracając do weekendu spędziliśmy go zwyczajnie, w domku w sobotę bo pogoda była taka se...korzystając zatem z tej aury i z obecności taty Jasia wzięłam się za sortowanie ubranek po Janku, a jako że idą w świat znaczy się w spadku trzeba było oddzielić ziarna od plew i wybrać co nieco z tego ogromu..i jakież było moje zdziwienie jak dostał się w moje szpony pajacyk w którym Jaś wyszedł ze szpitala... ON BYŁ TAKI TYCI.
Porównałam z obecnym i nie mogłam uwierzyć...to nie może być prawda...nie mogę sobie zatem wyobrazić jak małe są wcześniaki i jakie potem odczucia mają ich mamy gdy widzą po paru latach takie ubranko, które zapewne i tak jest za duże na początku...ale odwaliłam kawał dobrej roboty, wszystko przebrane, posortowane, czeka na odbiór..a ja mam więcej miejsca :-)
a niedziela...niedziela była jakaś taka zakręcona...tata w pracy, niby miał być wcześniej, okazało się że wrócił później, niby miało być cudownie, a zebrały się chmury..ale tak czy siak...spacerek z tatą zaliczony, i kościółek też...i nawet rosołek ugotowany i gości mieliśmy na obiadku...babu i dziadek przyjszedli...pobawili się..zjedli, wypili kawu i dotrzymali towarzystwa pod nieobecność TJ.
Dziś wyruszyliśmy rano w podróż z Jasiem...do Rzeszowa...tata do lekarza..my na doczepkę...niby nie daleko bo ok. 100 km ale dla takiego brzdąca to i tak nudy...Jaś trochę patrzył przez okienko, pół drogi robił za radio, no i resztę przespał...gdy wyruszaliśmy pogoda była fatalna, jak dojechaliśmy skwar.. dobrze że ubrałam go lekko..i praktycznie większość czasu Jaś przespacerował w krótkim rękawku...
wyprawiliśmy tatę a sami wio na spacer i zakupy...Jaśko widząc tyle bumów był wniebowzięty...
Mniej podobały mu się zakupy w galerii...nudy...bumy nie jeżdżą...
Zauważyłam też że nie lubi windy i ciasnych pomieszczeń w stylu pomieszczenia z przewijakami..Jakaś klaustrofobia czy co??? Jak on się uchował w ciasnym brzuchu ja się pytam???
Szukaliśmy przede wszystkim odpowiednich butów..niestety w galerii nie znaleźliśmy...za to zaliczyliśmy karmienie i przewijanie na parkingu bo w pomieszczeniu w tym celu przygotowanym nie było szans...trochę dojedliśmy w galerii :-) i w samochodzie :-) Jaś spotkał znajome samochody, i nawet dopatrzył się telewizora :-)
W takich warunkach jadłem...ooo... |
prawie jak w domu... |
i nawet bajka ciekawa :-) |
i co mama...znalazłaś te buty..miejmy to za sobą... |
skądś ja znam już te oczy :-) |
mama...ja kcem takom kaczuszkem...będziem razem się kompać... |
Pisz o tych butach, pisz, bo ja już dostaję od tego zawrotów głowy. Tyle o tym rozmawiamy, a ja dalej nie wiem jakie powinny być, a nie chcę, żeby dziecię kopytka sobie wykoślawiło;)
OdpowiedzUsuńŚwietna ta fota w wózku przed TV :)
OdpowiedzUsuń