piątek, 18 kwietnia 2014

Świąt ciąg dalszy..

Miało być dziś dużo tekstu, ale się nie wyrabiam...ledwo trochę ogarnęłam chałupę, uszyłam Jaśkowi zasłonki do pokoju



wyprasowałam kilometry firan i przeprałam z 8 pralek prania, łącznie z układaniem w szafach... A zmęczona jestem jakbym przebiegła maraton...
Te święta odbiegają od wszystkich innych..bo spędzamy je już we trójkę...dziś stojąc w kolejce w sklepie mięsnym wspomniało mi się, że rok temu w Wielki Piątek z wielkim brzucholem stałam w kolejce podobnej jak dziś i ledwie powstrzymywałam się od puszczenia pawia na panią przede mną..tak drażnił mnie zapach wędlin...a dziś...dziś bym pożarła chyba każdą kiełbasę zza lady taka byłam dziś wyposzczona..pomimo iż nie lubię wędlin...
Zatem dzień minął na przygotowaniach...przygotowaniach do Zmartwychwstania Pańskiego -  Wielkiejnocy...
Bardzo lubię te Święta...są dla mnie chyba magiczniejsze niż Boże Narodzenie...może dlatego że napawają optymizmem...a może dlatego że zmuszają mnie do rozmyślań nad samą sobą, nad różnymi wartościami...cały ten okres postu jest dla mnie sentymentalny i skłania do refleksji i daje nadzieje na lepsze jutro...
Niestety odkąd pojawił się Jaś i jeszcze jest mały nie mam możliwości uczestniczyć w pełni w całym triduum , dziś np. tylko godzinę bo zasnął przed i poszliśmy jakies 40 min później jak się obudził..jutro nie pójdziemy wcale bo liturgia dopiero o godz 20...a Jaśko musi kąpu i lulu...troszkę mnie to uwiera bo nie czuje tego klimatu, nie czuje tego smutku i bólu męki Pańskiej by potem w pełni cieszyć się zmartwychwstaniem...
Uwiera mnie też jeden temat dotyczący obchodów świąt... Strasznie mnie ciekawi co świętują ludzie tzw niepraktykujący, lub deklarujący niewierzący...sądząc po tłumach ludzi w marketach zabijający się o ostatnia wytłaczankę jaj musielibyśmy mieć w niedziele i święta tabuny ludzi w kościele...a ja się pytam gdzie oni są..bo ja jakoś nie mogę dostrzec tych twarzy w świątyniach..zatem co świętują dzieląc się jajkiem i zjadając żurki, barszcze i kiełbasy, sprzątając, zabijając się w sklepach...jajko można zjeść codziennie, podobnie na co dzień można upiec sobie babkę...wiec po co robią sobie tyle zachodu...dla samej Tradycji? Ale jaki to ma sens,? Bo dla mnie jajko Wielkanocne zawsze będzie smakować inaczej, i babka zawsze będzie wyjątkowa w ten dzień...i nawet kiełbasa mi smakuje...bo mam co świętować...to tak jak powrót po latach najlepszego przyjaciela..możecie się śmiać ale na prawdę te święta maja dla mnie sens...i płakać mi się chce gdy czytana jest męka i mam łzy wzruszenia gdy śpiewane jest pierwsze Alleluja w niedziele... Bo mam co świętować...
Wiec kończąc jutro czeka mnie robienie babki i sałatki, TJ będzie w pracy wie plan jest taki ze rano z Jasiem z koszyczkami....Jaśka już gotowy:





Potem robimy wspólnie sałatkę i babkę, ogarniamy resztę brudków i mamy czas dla siebie....zobaczymy ile go nam zostanie..bo jak TJ wróci muszę jeszcze wyprasować i przygotować ubranka na Niedzielę.



PS. Przyszedł Jasiowy nocnik..Jest rewelacyjny, Jaś lubi na nim siedzieć i zachowuje się jakby siedział na krzesełku...był ochrzczony..pierwsze siku przed kąpaniem i oczywiście nocnik zagrał pierwsze fanfary.... 



Cudnie ....
Milej nocki...

PS 2 mam nadzieję ze nikogo nie uraziłam moimi wywodami....

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Informuję, iż Twój komentarz będzie widoczny po zatwierdzeniu :-)
Strefa wolna od hejtu i obraźliwych komentarzy!!