poniedziałek, 28 kwietnia 2014

Podróże te małe i duże...

Witam się po weekendzie :-)
Jak zwykle minął szybko, podobnie jak cały tydzień, miesiąc...z resztą cały rok upłynął mi bardzo szybko...bo to rok z Jasiem...Jaś niedługo będzie miał roczek...mój duży chłopak...
wracając do weekendu spędziliśmy go zwyczajnie, w domku w sobotę bo pogoda była taka se...korzystając zatem z tej aury i z obecności taty Jasia wzięłam się za sortowanie ubranek po Janku, a jako że idą w świat znaczy się w spadku trzeba było oddzielić ziarna od plew i wybrać co nieco z tego ogromu..i jakież było moje zdziwienie jak dostał się w moje szpony pajacyk w którym Jaś wyszedł ze szpitala... ON BYŁ TAKI TYCI.


Porównałam z obecnym i nie mogłam uwierzyć...to nie może być prawda...nie mogę sobie zatem wyobrazić jak małe są wcześniaki i jakie potem odczucia mają ich mamy gdy widzą po paru latach takie ubranko, które zapewne i tak jest za duże na początku...ale odwaliłam kawał dobrej roboty, wszystko przebrane, posortowane, czeka na odbiór..a ja mam więcej miejsca  :-)
a niedziela...niedziela była jakaś taka zakręcona...tata w pracy, niby miał być wcześniej, okazało się że wrócił później, niby miało być cudownie, a zebrały się chmury..ale tak czy siak...spacerek z tatą zaliczony, i kościółek też...i nawet rosołek ugotowany i gości mieliśmy na obiadku...babu i dziadek przyjszedli...pobawili się..zjedli, wypili kawu i dotrzymali towarzystwa pod nieobecność TJ.

Dziś wyruszyliśmy rano w podróż z Jasiem...do Rzeszowa...tata do lekarza..my na doczepkę...niby nie daleko bo ok. 100 km ale dla takiego brzdąca to i tak nudy...Jaś trochę patrzył przez okienko, pół drogi robił za radio, no i resztę przespał...gdy wyruszaliśmy pogoda była fatalna, jak dojechaliśmy skwar.. dobrze że ubrałam go lekko..i praktycznie większość czasu Jaś przespacerował w krótkim rękawku...
wyprawiliśmy tatę a sami wio na spacer i zakupy...Jaśko widząc tyle bumów był wniebowzięty...
Mniej podobały mu się zakupy w galerii...nudy...bumy nie jeżdżą...
Zauważyłam też że nie lubi windy i ciasnych pomieszczeń w stylu pomieszczenia z przewijakami..Jakaś klaustrofobia czy co??? Jak on się uchował w ciasnym brzuchu ja się pytam???
Szukaliśmy przede wszystkim odpowiednich butów..niestety w galerii nie znaleźliśmy...za to zaliczyliśmy karmienie i przewijanie na parkingu bo w pomieszczeniu w tym celu przygotowanym nie było szans...trochę dojedliśmy w galerii :-) i w samochodzie :-) Jaś spotkał znajome samochody, i nawet dopatrzył się telewizora :-)
W takich warunkach jadłem...ooo...

prawie jak w domu...

i nawet bajka ciekawa :-)

i co mama...znalazłaś te buty..miejmy to za sobą...

skądś ja znam już te oczy :-)

mama...ja kcem takom kaczuszkem...będziem razem się kompać...
ale najlepiej Jaśkowi spodobała się mała fontanna z kolorowymi podświetleniami..gdybyście słyszeli ten chichot...śmiech...nawoływania...mało nie wyrwał mi się z rąk..oczywiście był po łokcie mokry a ja razem z nim...że nie pomyślałam wcześniej wstawiłabym wózek na środek fontanny i mogłabym robić zakupy nawet dwie godziny...




o i tak nam zleciał czas...ale jeden plus wycieczki był taki że kupiliśmy Jasiowi w końcu buty do nauki chodzenia...ale o butach to napisze jutro..bo to ważny temat...który większość rodziców bagatelizuje ale dziś się przekonałam, że jednak nie wolno i wybór pierwszych butów jest istotny.


2 komentarze:

  1. Pisz o tych butach, pisz, bo ja już dostaję od tego zawrotów głowy. Tyle o tym rozmawiamy, a ja dalej nie wiem jakie powinny być, a nie chcę, żeby dziecię kopytka sobie wykoślawiło;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetna ta fota w wózku przed TV :)

    OdpowiedzUsuń

Informuję, iż Twój komentarz będzie widoczny po zatwierdzeniu :-)
Strefa wolna od hejtu i obraźliwych komentarzy!!