czwartek, 12 czerwca 2014

dokąd zmierzamy...?

Taki filozoficzny temat... to prawie jak pytanie być albo nie być...takie pytanie bez odpowiedzi...a może lepiej tych odpowiedzi nie znać za w czasu??
Bardzo lubię patrzeć jak moje dziecię się bawi...obserwuję jak wybiera zabawki, jak do nich mówi po swojemu...jak przekłada z ręki do ręki, jak kombinuje co do czego moze służyć...widzę co sprawia mu przyjemność i coraz dokładniej mogę określić czym lubi się bawić czym nie, co bardziej go interesuje co mniej...coraz trafniej można kupić mu zabawkę, tak by nie stała w kącie a była używana...
Obserwując tak swojego syna nie raz zastanawiam się kim będzie w przyszłości...co z jego dotychczasowych umiejętności się utrwali na tyle, by stało się jego zawodem lub hobby...coraz częściej zastanawiam się co mogę jeszcze zrobić by pomóc swojemu dziecku rozwijać się w tym czym jest dobre lub w tym co lubi..bo dla mnie to dwie różne rzeczy... bo przecież można rozwijać umiejętność która nie sprawia nam przyjemności ale za to nie sprawia nam trudności ( nie polecam przetestowane na sobie - tak właśnie wybrałam kierunek studiów), lub niekoniecznie mieć do czegoś wybitny talent ale uwielbiać to nad życie...bardziej skłaniałabym się to dej drugiej opcji...oczywiście rewelacyjnie jest łączyć te dwie cechy na raz...wtedy można osiągnąć pełnie satysfakcji i szczęścia jednocześnie...
Jaś jest jeszcze małym chłopcem..ale na dzień dzisiejszy przejawia duże umiejętności manualne...oprócz tego świetnie skupia uwagę, choć jak coś mu długo nie wychodzi irytuje się..ale o dziwo się nie poddaje..prosi (jeśli głośny krzyk można nazwać proszeniem) o pomoc...i gdy zobaczy już jak ja to robię stara się powtórzyć to samo raz jeszcze..miło się na to patrzy...
Janek jest bardzo samodzielny...lubi bawić się sam..bez nas...i jak dzisiaj wspólnie z małżonem zauważyliśmy chyba ma bardzo bogatą wyobraźnię...jeśli w ogóle można mówić o wyobraźni w tym wieku... on na prawdę się bawi...nie tam jakieś bezmyślne walenie w klocki czy rzucanie czym popadnie..on zdecydowanie panuje nad tym co gdzie wkłada i co chce tym osiągnąć wydając przy tym jakieś dziwne odgłosy i mówiąc sobie coś pod nosem...widzę np jak bierze śrubokręt i próbuje wkręcać śrubki..gdzie on to ujrzał? widzę jaka bacznie przygląda się zabawkowemu kluczowi ze swojego mini warsztatu i kombinuje do czego on służy..a potem pcha koła i próbuje tam kombinować...tak jakby chciał je odkręcić...
śmiejemy się że może zostanie mechanikiem, stolarzem lub innym majsterkowiczem...bo uwielbia takie rzeczy...
Najbardziej jednak lubi bawić się czymś co się obraca...koła samochodów traktorów są na 1 miejscu nie wspominając o śmigłach i innych ruchomych rzeczach które można obracać...nie raz nawet nie wiedziałam że zwykłe niepozorne sprzęty domowe też mogą do tego służyć...Jaśko patrzy na przedmiot i wyszukuje w nim jakiejkolwiek ruchomej części by mógł ją ręką napędzić w ruch...
Miło jest patrzeć jak sobie siedzi sam przez godzinę, dwie i coś kombinuje po swojemu...czasem zastanawiam się czy to dobrze że bawi się tak sam, nie potrzebuje niczyjej obecności, czasem wręcz ta obecność go denerwuje i odpycha rączką jakbym mu przeszkadzała w czymś ważnym...ale przecież wiem że lubi bawić się wspólnie..lubi jak bawimy się sorterem, lub jak tato buduje mu skocznie z klocków i może puszczać po niej samochody..lubi oglądać książeczki..choć na razie nie przejawia zainteresowania czytaną treścią...lubi burzyć wszystko co zbuduje śmiejąc się przy tym do rozpuku...lubi jak puszczamy mu bańki mydlane lub jak rzucamy mu piłeczki..więc chyba nie mamy czym się martwić a tylko cieszyć że nie siedzi nam uczepiony nogi przez cały dzień i umie zając się sobą sam nawet na 2-3h, wychodzi sobie po prostu na balkon i znika...znika w swoim królestwie na bardzo długo..od czasu do czasu wystawia łepek zza futryny..patrzy czy wszyscy są i znika znowu...
i tak się zastanawiam jaka przyszłość go czeka... co będzie robił za 5, 10 15 lat... czy w tym czasie będę umiała mu pomóc rozwijać siebie, swoje talenty, umiejętności..
Na pewno bardzo bym chciała by robił to co kocha...a jeszcze lepiej by skupił uwagę na ty co najbardziej go kręci...nie musi mieć piątek z polskiego skoro nie ma do tego głowy, niech zna podstawy..ale niech będzie miał oceny ponad przeciętne z tego czym na prawdę jest dobry...
Ja zrobiłam w życiu jeden błąd chciałam być najlepsza ze wszystkiego tracąc czas i energie..zamiast zająć się czymś konkretnym...teraz byłabym specjalistą w swojej dziedzinie...a tak jestem średniakiem z liźniętą wiedzą z każdej dziedziny...fakt...mogę pogadać z każdym niemal na każdy temat...ale z pasjonatem w dyskusję nie uderzę...ale wiem też jedno..nigdy, przenigdy choć nie wiem jak będzie mnie korciło nie spróbuje wybierać Jaśkowi drogi życiowej, nie będę ględzić że to nie da ci pieniędzy, utrzymania itp.  bo jeśli wierzy się w to co się kocha to znajdzie się sposób na zarabianie na tym pieniędzy...jak nigdy nie miałam okazji robić tego co lubię...i efekty są jakie są...ale wierzę...mocno wierzę...że gdzieś tam czeka na mnie zajęcie które pokocham...że spełnię się w pracy i będę miała z niej 100% satysfakcji...

A może będę stolarzem?
Warsztat już mam...


o tak się przykręca..pierw trzymać paluszkiem..

1 komentarz:

  1. Oj nigdy nie wiadomo, ja od liceum szłam już w TYM kierunku, ale nawet na studiach jest wiele niepotrzebnych przedmiotów. Niestety, tego nie unikniemy. Jak będzie w przyszłości? Nie mam pojęcia. Oby tylko była szczęśliwa :D czego i Wam życzę.

    OdpowiedzUsuń

Informuję, iż Twój komentarz będzie widoczny po zatwierdzeniu :-)
Strefa wolna od hejtu i obraźliwych komentarzy!!